Zhangjiakou, 10.02.2022 r.
Ostatnie
dni spędzone w wiosce olimpijskiej były trudne, a atmosfera między
nami nie uległa poprawie. Swoje występy zakończyłyśmy feralnym
konkursem drużyn mieszanych, ale zostałyśmy, by dalej dopingować
chłopaków. Unikałam Silje jak ognia. Przebywanie z nią na
śniadaniu było katorgą, nie tylko dla mnie. Wolałam trzymać się
na uboczu. Chciałam już wrócić do Norwegii, do swojego domu.
Chciałam pobyć sama. Miałam dość wszystkiego i wszystkich. A
najbardziej miałam dość siebie. Drgnęłam nerwowo słysząc
nieśmiałe pukanie do drzwi.
–
Tak? – zapytałam niepewnie. Nie miałam
ochoty na rozmowy. Ani na towarzystwo.
–
Iselin, to ja – głos Fredrika otulił
moje uszy. – Mogę wejść?
–
Wchodź – odpowiedziałam. Wyglądał
na przygaszonego. Jego oczy były smutne, a ja doskonale wiedziałam,
że ponoszę za to odpowiedzialność. Nie zasługiwał na takie
traktowanie. Nie on. Nigdy.
–
Chciałem z tobą porozmawiać –
oznajmił siadając na skraju łóżka. Zachęciłam go kiwnięciem
głowy, by kontynuował. Byłam dla niego okropna, wyżyłam się na
nim, choć wiedziałam, że chce dobrze, a później karałam go
milczeniem. Co było ze mną nie tak do cholery? Nie umiałam znaleźć
odpowiedzi na to pytanie. Może bałam się zmierzyć z
rzeczywistością. Podskórnie przeczuwałam, czego będzie dotyczył
temat tej rozmowy. Bałam się jej, bo byłam zwykłym tchórzem.
Nikim więcej.
–
Przepraszam, Fredrik – wyjąkałam
bliska płaczu. Blondyn spojrzał na mnie z troską. – Za to jak
cię traktowałam przez ostatnie dni. Wiem, że chciałeś dobrze, a
ja nie potrafiłam tego docenić… – Otarłam nos. Skoczek w
mgnieniu oka znalazł się obok mnie. Wtuliłam się w jego
ramiona zapominając o wszystkim. O Mariusie. I o tym, że najlepsze
schronienie znalazłam w jego ramionach.
–
Uspokój się, dobrze? – spojrzał mi w
oczy. Zamrugałam, aby pozbyć się łez. – Zdaję sobie sprawę,
że było ci ciężko i uważałaś, że nikt cię nie rozumie.
Miałaś prawo być wściekła, ale… Naprawdę sądzę, że nie
powinnaś obarczać winą Silje. Ona miała rację mówiąc, że
mogło się to zdarzyć nawet tobie. Jesteśmy drużyną i w takich
chwilach powinniśmy się wspierać, a nie skakać sobie do gardeł.
Jesteś mądra i wiem, że w głębi siebie przyznasz mi rację.
Czułaś się skrzywdzona. Działałaś w emocjach. Nie będę cię
oceniał, choć nie ukrywam, że wtedy… Byłem na ciebie zły. Za
to jak mnie potraktowałaś i za słowa, które powiedziałaś.
Dostrzegłem, że Silje czuje do mnie coś więcej niż zwykłą
sympatię, ale… – Zaciął się. Przeczesał dłonią swoje
wiecznie rozczochrane włosy. Uśmiechnęłam się na ten gest.
–
Chyba wiem, co chcesz powiedzieć –
szepnęłam. Odchrząknęłam, by pozbyć się chrypki. Nie byłam
gotowa na te słowa. Nie zasługiwałam na nie. Bo potrafiłam tylko
krzywdzić.
–
Jesteś dla mnie szalenie ważna, Iselin
– zdobył się na odwagę. – Znamy się kilka lat, ale dopiero
kilka miesięcy temu tak naprawdę zaczęliśmy się poznawać. Każdy
z nas ma swoje wady. Ty nie umiesz poskromić swoich emocji, jesteś
impulsywna, a ja… Może i jestem odważny, ale to ty tak na mnie
działasz. Lubię na ciebie patrzeć, lubię cię pocieszać. I
uwielbiam nasze momenty, nasze pocałunki, nasze zbliżenia, naszą
bliskość… Lubię naszą codzienność, gdy mamy okazję pobyć ze
sobą dłużej. Lubię to, jak przygotowujesz mi śniadania, sposób
w jaki podajesz mi kawę. Lubię widzieć cię w mojej koszulce, w
mojej kuchni. Lubię z tobą rozmawiać, bo odnoszę wrażenie, że
najlepiej mnie rozumiesz. Wszystkie moje rozterki i wahania
nastrojów. Lubię to jak marszczysz nos, gdy analizujesz swoje
skoki. Lubię sposób, w jaki wiążesz buty. Lubię cię… Lubię
cię odrobinę za mocno – Wyznał i spuścił głowę. Moje serce
biło za szybko. Zaschło mi w ustach. Łzy od nowa zaczęły spływać
z moich policzków.
–
Fredrik… Ja też cię lubię –
przyznałam szczerze. – Kiedy w listopadzie zaczęliśmy swoją
relację, nie przypuszczałam, że przybierze ona taki obrót, ale
nie żałuję tego. Nie żałuję ani jednej chwili spędzonej z
tobą, bo one pokazały mi jak wartościowym i dobrym facetem jesteś
– Podjęłam. To był ten moment, by wyznać mu prawdę. By
powiedzieć mu, że kocham innego. Że kocham Mariusa. Jednak mając
na uwadze to, co przed chwilą mi wyznał… Nie mogłam mu tego
zrobić. Stchórzyłam po raz kolejny karmiąc go fałszywą
nadzieją. – Może nie jestem w tej chwili gotowa na związek, ale
nie chcę tracić tego co mamy – Wyszeptałam.
Nie
odpowiedział. Złączył nasze usta w czułym pocałunku. A ja znów
pomyślałam o Mariusie. W środku byłam martwa.
Zhangjiakou,
12.02.2022 r.
Po
pierwszej serii konkursu indywidualnego na dużej skoczni prowadził
Japończyk Ryoyu Kobayashi, Marius plasował się tuż za nim. Halvor
do podium tracił trochę więcej, a Daniel i Robert nie awansowali
do finałowej serii. Fredrik został skreślony po treningach, czego
nie przyjął zbyt dobrze. Był zbyt ambitny i to było jego
przeszkodą. Próbowałam być dla niego wsparciem, co chyba mi się
udało. Już nie był tak przeraźliwie smutny, tylko stał obok mnie
i dopingował kolegów. Dziewczyny trzymały się razem. Musiałam
przyznać, że nie wyobrażałam sobie powrotu do wspólnych
treningów i zawodów. Tutaj mogłam odwrócić swoją uwagę,
ale wiedziałam, że taki stan rzeczy nie będzie trwał wiecznie.
Musiałam się na to mentalnie przygotować. A może rozważyć inną
ścieżkę kariery? Skarciłam się za te myśli. Nie mogłam im się
poddać. Musiałam walczyć, choćby sama. Druga seria rozpoczęła
się zgodnie z planem. Byłam kłębkiem nerwów, cała się
trzęsłam.
–
Aż tak się denerwujesz? – spytał
Fredrik.
–
Nie! Po prostu trochę mi zimno – nawet
nie minęłam się z prawdą. Mroźne powietrze muskało moje
policzki, moje dłonie przypominały kostki lodu.
–
Przynieść ci coś ciepłego do picia? –
zaproponował, a moje serce znów umarło. Jego troska o mnie była
rozczulająca. Byłam chora, ale zazdrościłam jego przyszłej
dziewczynie.
–
Nie trzeba – odparłam.
–
Gdzie masz rękawiczki? – zmarszczka
przecięła jego czoło. – Iselin, nie mam do ciebie słów –
Mruknął i wręczył mi swoje.
–
Teraz tobie będzie zimno! –
zaoponowałam.
–
Mną się nie martw – uśmiechnął się
i skupił uwagę na konkursie. Poszłam
za jego śladem. Chciałam, aby to Marius zdobył olimpijskie złoto.
Zasłużył na nie. Parę miesięcy temu pewnie życzyłabym mu
kontuzji, która odebrałaby mu szansę na spełnienie marzeń, a
teraz… Teraz w końcu zrozumiałam, że ta nienawiść od zawsze
była miłością. Nienawidziłam go, ale go kochałam. Konkurs
przebiegał sprawnie, nie było dłuższych przerw. Nim się
spostrzegłam do końca pozostała trójka zawodników. Serce waliło
mi szybko, zbyt szybko. Nie mogłam ustać w miejscu. W za dużych na
mnie rękawiczkach, zacisnęłam kciuki. Nadeszła jego kolej.
Wstrzymałam oddech. Podziwiłam jego nienaganną sylwetkę w locie,
a później perfekcyjny telemark. Skoczył pół metra krócej niż w
pierwszej serii, ale objął prowadzenie. Kilka sekund, minut, a może
godzin później wszystko stało się jasne. Marius został Mistrzem
Olimpijskim. Dopadliśmy go wszyscy. W tym momencie byliśmy
zgraną drużyną, która gratulowała swojemu koledze złota.
Przytuliłam go mocno, a kiedy on zobaczył łzy w moich oczach
wyszeptał bezdźwięczne podziękowania. A później wszystko szlag
trafił.
Wymknęliśmy
się z imprezy. Niepostrzeżenie. Nie myśleliśmy. Chcieliśmy tylko
siebie. Swoich ust. Swoich ciał. Rozgorączkowane usta Mariusa były
wszędzie. Sprawnie pozbawił mnie kusej sukienki. Ubrałam ją dla
niego. Klamka wbijała się w moje plecy, ale to był rozkoszny ból.
Westchnęłam z ulgi, gdy uwolnił moje nabrzmiałe piersi od
stanika. Pieścił je, całował, przygryzał. Jęczałam, chciałam
więcej. Rozchyliłam przed nim nogi. Spojrzałam na niego z góry.
Płonął. Jego wzrok był dziki. Ja również płonęłam. Byliśmy
ogniem, którego nie chcieliśmy gasić. Chcieliśmy, by te płomienie
lizały nas po ciele. Pierwszy orgazm przyszedł szybko. Ściągnęłam
jego ubrania, pozwoliłam swoim dłoniom błądzić po jego chudym,
umięśnionym ciele. Pchnęłam go na skraj łóżka, opadłam przed
nim na kolana. Posmakowałam go. W całości. Jego dłonie szarpały
moje włosy, moje paznokcie drażniły jego uda. Wciągnął mnie na
nie. A ja bez oporów opadłam na niego.
–
Marius! – wyjęczałam, kiedy
natychmiast zwiększył swoje ruchy.
–
Nawet nie wiesz, ile razy wyobrażałem
sobie tę chwilę – warknął chowając twarz w moich piersiach. To
było piekło. Podskakiwałam na jego udach, a jego członek wbijał
się we mnie coraz głębiej. I głębiej. I mocniej. I szybciej. –
Tak cholernie cię pragnę – Mówił między pocałunkami. Poddałam
się temu. Poddałam się jemu. – Od tak dawna pragnąłem dotknąć
twojego ciała, dotknąć ciebie. Wszędzie – Szeptał gorączkowo.
–
Jestem cała twoja, Lindvik –
przygryzłam jego wargę. – Pieprz mnie do utraty tchu –
Wyszeptałam mu do ucha.
–
Chcesz, żeby twój największy wróg,
mistrz olimpijski, cię pieprzył? – upewnił się. Drugi orgazm
wypełnił mnie całą, gdy do pieszczot dołączył swoje palce.
–
Na różne sposoby. Mocno. Szorstko.
Namiętnie. Gorąco – błagałam.
–
Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem –
wycharczał. Opadłam na zimną pościel. Marius rozchylił moje
nogi. Znów wszedł we mnie stanowczo. Wiłam się pod nim, pragnęłam
więcej. Byliśmy plątaniną ciał. Plątaniną pozycji. Plątaniną
swoich oddechów. Rozkosz była wszędzie. Ugryzłam go w ramię.
Jęczałam coraz głośniej. Jęczałam jego imię. A on jęczał
moje. Szeptał je gorączkowo. Podniósł moje uda, by zagłębić
się jeszcze bardziej. Nie wytrzymałam. On też nie. Nasze imiona
złączyły się ze sobą. Otarłam się piersiami o jego klatkę
piersiową. Nie oddychał. Ja też nie. Chcieliśmy więcej.
–
Weź mnie przy ścianie – ośmieliłam
się wypowiedzieć swoją prośbę. Uśmiechnął się z
zadowoleniem. Spełnił ją. Obejmował moje piersi, które zetknęły
się z chłodną ścianą. Sunął w dół. Złapałam jego dłoń w
swoją. Pomogłam mu.
–
Iselin…
–
Jestem tak blisko, Marius – wyjąkałam.
Zwiększył nacisk. Przepadłam. Widziałam gwiazdy. Ruch klamki.
Otwierające się drzwi. Moja konsternacja. Zwycięski uśmiech
Mariusa. Fredrik.
***
Witam!
Ładne rzeczy się tutaj podziały! 😈
Oh la la ^^ wydaje mi się, że Marius bardziej był szczęśliwy z "sama na sam" z Iselin niż ze złota olimpijskiego xD Ale czy może być to zaskoczeniem? Dla mnie absolutnie nie. Musiało do tego dojść bo napięcie pomiędzy nimi było wręcz namacalne. Pragnęli się nawzajem od jakiegoś czasu i kto wie czy podstawą do tego nie było głębsze uczucie o które nawet by się nie podejrzewali. Ale jak pech to pech i na to wszystko musiał nadejść Fredrik, który nie całe dwa dni temu otworzył się na Iselin i wyznał jej to co do niej czuje. Nawet nie chcę sobie wyobrażać jak ten widok musiał go zranić. Starał się jak mógł, opiekował się nią, był wobec niej szczery ... no ale miłość jest tak skomplikowanym uczuciem że dość często dochodzi do nieporozumień, o ile tak to nazwać można. Aż jestem ciekawa co się teraz wydarzy!
OdpowiedzUsuńBuziole :*:*:*