czwartek, 6 kwietnia 2023

Jedenasty

 Zhangjiakou, 10.02.2022 r.


    Ostatnie dni spędzone w wiosce olimpijskiej były trudne, a atmosfera między nami nie uległa poprawie. Swoje występy zakończyłyśmy feralnym konkursem drużyn mieszanych, ale zostałyśmy, by dalej dopingować chłopaków. Unikałam Silje jak ognia. Przebywanie z nią na śniadaniu było katorgą, nie tylko dla mnie. Wolałam trzymać się na uboczu. Chciałam już wrócić do Norwegii, do swojego domu. Chciałam pobyć sama. Miałam dość wszystkiego i wszystkich. A najbardziej miałam dość siebie. Drgnęłam nerwowo słysząc nieśmiałe pukanie do drzwi.
Tak? – zapytałam niepewnie. Nie miałam ochoty na rozmowy. Ani na towarzystwo.
Iselin, to ja – głos Fredrika otulił moje uszy. – Mogę wejść?
Wchodź – odpowiedziałam. Wyglądał na przygaszonego. Jego oczy były smutne, a ja doskonale wiedziałam, że ponoszę za to odpowiedzialność. Nie zasługiwał na takie traktowanie. Nie on. Nigdy.
Chciałem z tobą porozmawiać – oznajmił siadając na skraju łóżka. Zachęciłam go kiwnięciem głowy, by kontynuował. Byłam dla niego okropna, wyżyłam się na nim, choć wiedziałam, że chce dobrze, a później karałam go milczeniem. Co było ze mną nie tak do cholery? Nie umiałam znaleźć odpowiedzi na to pytanie. Może bałam się zmierzyć z rzeczywistością. Podskórnie przeczuwałam, czego będzie dotyczył temat tej rozmowy. Bałam się jej, bo byłam zwykłym tchórzem. Nikim więcej.
Przepraszam, Fredrik – wyjąkałam bliska płaczu. Blondyn spojrzał na mnie z troską. – Za to jak cię traktowałam przez ostatnie dni. Wiem, że chciałeś dobrze, a ja nie potrafiłam tego docenić… – Otarłam nos. Skoczek w mgnieniu oka znalazł się obok mnie. Wtuliłam się w jego ramiona zapominając o wszystkim. O Mariusie. I o tym, że najlepsze schronienie znalazłam w jego ramionach.
Uspokój się, dobrze? – spojrzał mi w oczy. Zamrugałam, aby pozbyć się łez. – Zdaję sobie sprawę, że było ci ciężko i uważałaś, że nikt cię nie rozumie. Miałaś prawo być wściekła, ale… Naprawdę sądzę, że nie powinnaś obarczać winą Silje. Ona miała rację mówiąc, że mogło się to zdarzyć nawet tobie. Jesteśmy drużyną i w takich chwilach powinniśmy się wspierać, a nie skakać sobie do gardeł. Jesteś mądra i wiem, że w głębi siebie przyznasz mi rację. Czułaś się skrzywdzona. Działałaś w emocjach. Nie będę cię oceniał, choć nie ukrywam, że wtedy… Byłem na ciebie zły. Za to jak mnie potraktowałaś i za słowa, które powiedziałaś. Dostrzegłem, że Silje czuje do mnie coś więcej niż zwykłą sympatię, ale… – Zaciął się. Przeczesał dłonią swoje wiecznie rozczochrane włosy. Uśmiechnęłam się na ten gest.
Chyba wiem, co chcesz powiedzieć – szepnęłam. Odchrząknęłam, by pozbyć się chrypki. Nie byłam gotowa na te słowa. Nie zasługiwałam na nie. Bo potrafiłam tylko krzywdzić.
Jesteś dla mnie szalenie ważna, Iselin – zdobył się na odwagę. – Znamy się kilka lat, ale dopiero kilka miesięcy temu tak naprawdę zaczęliśmy się poznawać. Każdy z nas ma swoje wady. Ty nie umiesz poskromić swoich emocji, jesteś impulsywna, a ja… Może i jestem odważny, ale to ty tak na mnie działasz. Lubię na ciebie patrzeć, lubię cię pocieszać. I uwielbiam nasze momenty, nasze pocałunki, nasze zbliżenia, naszą bliskość… Lubię naszą codzienność, gdy mamy okazję pobyć ze sobą dłużej. Lubię to, jak przygotowujesz mi śniadania, sposób w jaki podajesz mi kawę. Lubię widzieć cię w mojej koszulce, w mojej kuchni. Lubię z tobą rozmawiać, bo odnoszę wrażenie, że najlepiej mnie rozumiesz. Wszystkie moje rozterki i wahania nastrojów. Lubię to jak marszczysz nos, gdy analizujesz swoje skoki. Lubię sposób, w jaki wiążesz buty. Lubię cię… Lubię cię odrobinę za mocno – Wyznał i spuścił głowę. Moje serce biło za szybko. Zaschło mi w ustach. Łzy od nowa zaczęły spływać z moich policzków.
Fredrik… Ja też cię lubię – przyznałam szczerze. – Kiedy w listopadzie zaczęliśmy swoją relację, nie przypuszczałam, że przybierze ona taki obrót, ale nie żałuję tego. Nie żałuję ani jednej chwili spędzonej z tobą, bo one pokazały mi jak wartościowym i dobrym facetem jesteś – Podjęłam. To był ten moment, by wyznać mu prawdę. By powiedzieć mu, że kocham innego. Że kocham Mariusa. Jednak mając na uwadze to, co przed chwilą mi wyznał… Nie mogłam mu tego zrobić. Stchórzyłam po raz kolejny karmiąc go fałszywą nadzieją. – Może nie jestem w tej chwili gotowa na związek, ale nie chcę tracić tego co mamy – Wyszeptałam.
Nie odpowiedział. Złączył nasze usta w czułym pocałunku. A ja znów pomyślałam o Mariusie. W środku byłam martwa.


Zhangjiakou, 12.02.2022 r.


    Po pierwszej serii konkursu indywidualnego na dużej skoczni prowadził Japończyk Ryoyu Kobayashi, Marius plasował się tuż za nim. Halvor do podium tracił trochę więcej, a Daniel i Robert nie awansowali do finałowej serii. Fredrik został skreślony po treningach, czego nie przyjął zbyt dobrze. Był zbyt ambitny i to było jego przeszkodą. Próbowałam być dla niego wsparciem, co chyba mi się udało. Już nie był tak przeraźliwie smutny, tylko stał obok mnie i dopingował kolegów. Dziewczyny trzymały się razem. Musiałam przyznać, że nie wyobrażałam sobie powrotu do wspólnych treningów 
i zawodów. Tutaj mogłam odwrócić swoją uwagę, ale wiedziałam, że taki stan rzeczy nie będzie trwał wiecznie. Musiałam się na to mentalnie przygotować. A może rozważyć inną ścieżkę kariery? Skarciłam się za te myśli. Nie mogłam im się poddać. Musiałam walczyć, choćby sama. Druga seria rozpoczęła się zgodnie z planem. Byłam kłębkiem nerwów, cała się trzęsłam.
Aż tak się denerwujesz? – spytał Fredrik.
Nie! Po prostu trochę mi zimno – nawet nie minęłam się z prawdą. Mroźne powietrze muskało moje policzki, moje dłonie przypominały kostki lodu.
Przynieść ci coś ciepłego do picia? – zaproponował, a moje serce znów umarło. Jego troska o mnie była rozczulająca. Byłam chora, ale zazdrościłam jego przyszłej dziewczynie.
Nie trzeba – odparłam.
Gdzie masz rękawiczki? – zmarszczka przecięła jego czoło. – Iselin, nie mam do ciebie słów – Mruknął i wręczył mi swoje.
Teraz tobie będzie zimno! – zaoponowałam.
Mną się nie martw – uśmiechnął się i skupił uwagę na konkursie. Poszłam za jego śladem. Chciałam, aby to Marius zdobył olimpijskie złoto. Zasłużył na nie. Parę miesięcy temu pewnie życzyłabym mu kontuzji, która odebrałaby mu szansę na spełnienie marzeń, a teraz… Teraz w końcu zrozumiałam, że ta nienawiść od zawsze była miłością. Nienawidziłam go, ale go kochałam. Konkurs przebiegał sprawnie, nie było dłuższych przerw. Nim się spostrzegłam do końca pozostała trójka zawodników. Serce waliło mi szybko, zbyt szybko. Nie mogłam ustać w miejscu. W za dużych na mnie rękawiczkach, zacisnęłam kciuki. Nadeszła jego kolej. Wstrzymałam oddech. Podziwiłam jego nienaganną sylwetkę w locie, a później perfekcyjny telemark. Skoczył pół metra krócej niż w pierwszej serii, ale objął prowadzenie. Kilka sekund, minut, a może godzin później wszystko stało się jasne. Marius został Mistrzem Olimpijskim. Dopadliśmy go wszyscy. W tym momencie byliśmy zgraną drużyną, która gratulowała swojemu koledze złota. Przytuliłam go mocno, a kiedy on zobaczył łzy w moich oczach wyszeptał bezdźwięczne podziękowania. A później wszystko szlag trafił.


    Wymknęliśmy się z imprezy. Niepostrzeżenie. Nie myśleliśmy. Chcieliśmy tylko siebie. Swoich ust. Swoich ciał. Rozgorączkowane usta Mariusa były wszędzie. Sprawnie pozbawił mnie kusej sukienki. Ubrałam ją dla niego. Klamka wbijała się w moje plecy, ale to był rozkoszny ból. Westchnęłam z ulgi, gdy uwolnił moje nabrzmiałe piersi od stanika. Pieścił je, całował, przygryzał. Jęczałam, chciałam więcej. Rozchyliłam przed nim nogi. Spojrzałam na niego z góry. Płonął. Jego wzrok był dziki. Ja również płonęłam. Byliśmy ogniem, którego nie chcieliśmy gasić. Chcieliśmy, by te płomienie lizały nas po ciele. Pierwszy orgazm przyszedł szybko. Ściągnęłam jego ubrania, pozwoliłam swoim dłoniom błądzić po jego chudym, umięśnionym ciele. Pchnęłam go na skraj łóżka, opadłam przed nim na kolana. Posmakowałam go. W całości. Jego dłonie szarpały moje włosy, moje paznokcie drażniły jego uda. Wciągnął mnie na nie. A ja bez oporów opadłam na niego.
Marius! – wyjęczałam, kiedy natychmiast zwiększył swoje ruchy.
Nawet nie wiesz, ile razy wyobrażałem sobie tę chwilę – warknął chowając twarz w moich piersiach. To było piekło. Podskakiwałam na jego udach, a jego członek wbijał się we mnie coraz głębiej. I głębiej. I mocniej. I szybciej. – Tak cholernie cię pragnę – Mówił między pocałunkami. Poddałam się temu. Poddałam się jemu. – Od tak dawna pragnąłem dotknąć twojego ciała, dotknąć ciebie. Wszędzie – Szeptał gorączkowo.
Jestem cała twoja, Lindvik – przygryzłam jego wargę. – Pieprz mnie do utraty tchu – Wyszeptałam mu do ucha.
Chcesz, żeby twój największy wróg, mistrz olimpijski, cię pieprzył? – upewnił się. Drugi orgazm wypełnił mnie całą, gdy do pieszczot dołączył swoje palce.
Na różne sposoby. Mocno. Szorstko. Namiętnie. Gorąco – błagałam.
Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem – wycharczał. Opadłam na zimną pościel. Marius rozchylił moje nogi. Znów wszedł we mnie stanowczo. Wiłam się pod nim, pragnęłam więcej. Byliśmy plątaniną ciał. Plątaniną pozycji. Plątaniną swoich oddechów. Rozkosz była wszędzie. Ugryzłam go w ramię. Jęczałam coraz głośniej. Jęczałam jego imię. A on jęczał moje. Szeptał je gorączkowo. Podniósł moje uda, by zagłębić się jeszcze bardziej. Nie wytrzymałam. On też nie. Nasze imiona złączyły się ze sobą. Otarłam się piersiami o jego klatkę piersiową. Nie oddychał. Ja też nie. Chcieliśmy więcej.
Weź mnie przy ścianie – ośmieliłam się wypowiedzieć swoją prośbę. Uśmiechnął się z zadowoleniem. Spełnił ją. Obejmował moje piersi, które zetknęły się z chłodną ścianą. Sunął w dół. Złapałam jego dłoń w swoją. Pomogłam mu.
Iselin…
Jestem tak blisko, Marius – wyjąkałam. Zwiększył nacisk. Przepadłam. Widziałam gwiazdy. Ruch klamki. Otwierające się drzwi. Moja konsternacja. Zwycięski uśmiech Mariusa. Fredrik.


***

Witam!

Ładne rzeczy się tutaj podziały! 😈



Pozdrawiam ;*

1 komentarz:

  1. Oh la la ^^ wydaje mi się, że Marius bardziej był szczęśliwy z "sama na sam" z Iselin niż ze złota olimpijskiego xD Ale czy może być to zaskoczeniem? Dla mnie absolutnie nie. Musiało do tego dojść bo napięcie pomiędzy nimi było wręcz namacalne. Pragnęli się nawzajem od jakiegoś czasu i kto wie czy podstawą do tego nie było głębsze uczucie o które nawet by się nie podejrzewali. Ale jak pech to pech i na to wszystko musiał nadejść Fredrik, który nie całe dwa dni temu otworzył się na Iselin i wyznał jej to co do niej czuje. Nawet nie chcę sobie wyobrażać jak ten widok musiał go zranić. Starał się jak mógł, opiekował się nią, był wobec niej szczery ... no ale miłość jest tak skomplikowanym uczuciem że dość często dochodzi do nieporozumień, o ile tak to nazwać można. Aż jestem ciekawa co się teraz wydarzy!
    Buziole :*:*:*

    OdpowiedzUsuń