sobota, 16 kwietnia 2022

Szósty

 Oslo, 22.12.2021 r.


    Coraz częściej odnosiłam wrażenie, że życie mnie przerosło. Nie powinnam mieć takich myśli, w wieku niespełna dwudziestu dwóch lat. Powinnam być radosna, tryskać energią, zarażać nią innych. Powinnam się uśmiechać, cieszyć każdą chwilą. Powinnam skupić się na treningach i dobrych skokach. Powinnam również przestać być tak rozchwianą kobietą, którą stałam się przez Mariusa. Unikałam go. Unikałam kontaktu 
z nim za wszelką cenę. Zawody w Klingenthal całkowicie wytrąciły mnie z równowagi. Jego bliskość, płonące spojrzenie, zachęcające usta… To musiało zniknąć. Musiałam zamknąć przed nim umysł. Musiałam się od niego uwolnić. Marius był moim wrogiem. Nic dla mnie nie znaczył. Nic. Absolutnie nic. Miał swoje życie, miał swoją dziewczynę. Nie było tam miejsca dla mnie. Nie chciałam tego miejsca. Nie chciałam jego. Te myśli i rozważania mnie wykańczały. To nie powinno tak wyglądać. Dlaczego to musiało spotkać akurat mnie? Czym zawiniłam? Tym jak zachowywałam się w stosunku do Fredrika? On na to nie zasługiwał. Nie byłam dla niego. Nie potrafiłam jednak przerwać łączącej nas relacji. Mimo wszystko… Stał mi się bliski. Polubiłam przebywanie w jego obecności, a gdy go nie było, czułam przytłaczającą pustkę. Tak jakby brakowało mi czegoś istotnego, czegoś tak ważnego, że nie mogłam wyrazić tego jedynie słowami. Kiedy byliśmy osobno… Tęskniłam za nim. Tęskniłam za jego ramionami, w których tak po prostu, bez żadnych wyjaśnień, mogłam się skryć. Tęskniłam za jego głosem, który wydzielał przyjemne dla ucha wibracje. Tęskniłam za jego szeptem. Tęskniłam za jego ustami, za jego ciałem, za nim całym. Tęskniłam za naszymi momentami, ukrytymi insynuacjami i tajemniczymi uśmiechami, których znaczenie znaliśmy tylko my. Ja i on. Nie było żadnych nas, ale lubiłam tak myśleć. Fredrik był skromny, był ujmujący, czarujący, miły i pomocny. Jego drugie oblicze, te którego nie ujawniał przy nikim innym również mnie pociągało. Był gorący, a jego stanowcze spojrzenie powodowało, że drżałam, mimo iż tylko patrzył. Ale tak jak on nie patrzył nikt inny. Ja… Lubiłam patrzeć na niego. Bo jego oczy ciągle były roześmiane. Miał urocze zmarszczki i pieprzyki na policzku. Ich układ niezdrowo mnie fascynował. Fredrik był wyjątkowy. Był ambitny, czasami może za bardzo. Starał się, ćwiczył, nieustannie się poprawiał. Jego postawa mi imponowała. Zdecydowanie powinnam wziąć z niego przykład. I chyba… Musiałam z nim porozmawiać, bo stan zawieszenia, w którym się znajdowaliśmy powoli zaczynał mnie irytować. To jasne, że stawaliśmy się, że byliśmy dla siebie ważni. Wspólne chwile jedynie zbliżyły nas do siebie. Przy nim mogłam być sobą, nie musiałam się hamować. Mogłam swobodnie myśleć, dzielić się z nim moim zdaniem, bo byłam pewna, że mnie nie wyśmieje, tylko wysłucha tego, co mam do powiedzenia. Bardzo to ceniłam. Może i nie widywaliśmy się zbyt często, bo zawody rozgrywane w innych krajach były swoistą przeszkodą, ale byliśmy w stałym kontakcie. Wymienialiśmy się uwagami, nie tylko na temat naszych skoków. Fredrik był ideałem, a przynajmniej był ideałem dla mnie. Dlatego tak bardzo się nienawidziłam. Dlatego tak sobą gardziłam. Skoro był Fredrik, to dlaczego nie mogłam pozbyć się z głowy myśli o innym? Marius był dumny z tego, do jakiego stanu mnie doprowadził. Wiedziałam, że czeka na odpowiedni moment, by oznajmić to Fredrikowi. Bałam się tego. Mogłam poprosić Mariusa, by tego nie robił, ale wiedziałam, że nic by to nie dało. Znów by mnie upokorzył. Moja prośba jedynie rozbawiłaby go do łez. Uwielbiał niszczyć, a ja miałam przykre wrażenie, że to mnie obrał sobie za główny cel. Nie mogłam tylko zrozumieć, dlaczego wybrał akurat mnie. Nasza definicja była jasna. Mieliśmy nie wchodzić sobie w drogę. Ja się dostosowałam. On nie. Przecież nic dla niego nie znaczyłam…

    Przyjęcie świąteczne organizowane w specjalnie wynajętej restauracji było ostatnim, na co miałam ochotę. Pragnęłam zwinąć się w kłębek pod ciepłą kołdrę i zasnąć. Zamiast tego siedząc przed lustrem kończyłam swój makijaż. Zadowolona z końcowego efektu poprawiłam fryzurę i obciągnęłam w dół sukienkę. Odblokowałam telefon, uśmiechnęłam się widząc wiadomość od Fredrika. Chłopcy byli już na miejscu. Strach przysłonił mi chwilową radość. Marius był zdolny do wszystkiego. Mogłam jedynie modlić się o to, by zapanował nad sobą i nie zepsuł nikomu dobrego nastroju. Schowałam telefon do torebki, nałożyłam ciepły płaszcz, opatuliłam się szalikiem i wyszłam z mieszkania, uprzednio upewniając się, że dobrze je zamknęłam. Kadrowy bus stał już zaparkowany w bocznej uliczce. Podbiegłam do niego kuląc się z zimna. Szybko weszłam do środka, przywitałam się z dziewczynami. Na co dzień nie miałyśmy okazji do strojenia. Teraz każda z nas była umalowana, odświętnie ubrana. Błyszczałyśmy, byłyśmy radosne i trochę spięte. Potrzebowałam alkoholu, by ukoić zszargane nerwy. W drodze rozmawiałyśmy na błahe tematy, śmiałyśmy się. Czas minął szybko. Weszłyśmy do restauracji, oddałyśmy swoje płaszcze i przeszłyśmy do sali. Omiotłam wzrokiem towarzystwo. Marius rozmawiał z Danielem, a Fredrik rozglądał się z niepewną miną. Fala gorąca uderzyła w moje ciało, gdy zobaczyłam go w garniturze. Wyglądał przystojnie i niezwykle pociągająco. Pasek od spodni zachęcał do śmiałych ruchów, a muszka do całowania i gryzienia, zasłoniętej szyi. Zamrugałam powiekami, by pozbyć się chorych wizji. Podeszłyśmy bliżej. Fredrik zlustrował rozpalonym wzrokiem moją niebieską sukienkę. Jego spojrzenie najdłużej zatrzymało się na moim dekolcie. Mrugnął do mnie bezczelnie. Igrał ze mną.
Miło was widzieć! – przywitał się z każdą nas. Kiedy podeszłam bliżej zauważyłam odchodzącą, zarumienioną Silje. – Nie wiem, czy będę umiał utrzymać ręce przy sobie – Szepnął mi do ucha.
Będziesz musiał! – odparowałam rozkoszując się jego zapachem. – Wyglądasz niesamowicie seksownie w tym wydaniu – Mruknęłam i szybko od niego odskoczyłam. Usiedliśmy przy jednym stoliku, naprzeciwko siebie. Silje zajęła miejsce obok niego, szybko wciągnęła go w rozmowę. Stłumiłam w sobie zazdrość. Marius z Helene uzupełnili nasz stolik. Świetnie! Gorzej być nie mogło. Za wszelką cenę próbowałam odgonić katastrofę. Czas płynął. Trenerzy wygłosili symboliczną mową, wypiliśmy po kieliszku szampana, pogrążyliśmy się w jedzeniu, w rozmowach. Marius mnie ignorował, za co skrycie mu dziękowałam. Zajął się Helene, Fredrik w uprzejmy sposób odpowiadał na pytania Silje, a ja usiłowałam zachować spokój. Wypiłam kolejny kieliszek. Gwar wypełnił całe pomieszczenie. Muzyka grała cicho, słychać było podzwanianie srebrnych naczyń i brzdęk sztućców. Podeszłam do innego stolika, by porozmawiać z chłopakami. To była jedna z niewielu okazji. Podziwiałam udekorowane wnętrze oraz żywą, migającą choinkę. Uśmiechnęłam się do swoich myśli. Obraz, który zmaterializował się w mojej głowie był czystą abstrakcją. Minęła godzina, potem druga, a potem trzecia. Wszyscy byli już rozluźnieni. Mężczyźni poluzowali krawaty i muszki, a nasze fryzury trochę wymknęły się spod kontroli. Helene trochę się upiła, czym zdenerwowała Mariusa. Silje obserwowała całą scenę z rozbawieniem. Współczułam dziewczynie Mariusa, mimo że jej nie lubiłam.
Może przenocujecie u mnie, a jutro na spokojnie wrócicie do siebie? – zaproponował Fredrik, gdy przyjęcie świąteczne dobiegało końca. – Mam na myśli was wszystkich – Sprecyzował.
To świetny pomysł, dzięki! – pierwsza zareagowała Silje. Villumstad był lekko zaskoczony, ale nie dał tego po sobie poznać. Położyła mu dłoń na ramieniu, a potem wstała udając się do toalety. Westchnęłam ciężko.
Chętnie skorzystamy z twojej propozycji – Helene czknęła. Parsknęłam śmiechem, a Lindvik przewrócił oczami. Miał dość.
Skoro nalegasz – puściłam mu oczko, na co jedynie pokręcił głową. Chwilę później żegnaliśmy się ze sztabem oraz resztą drużyny. Nie miałam pojęcia, czym skończy się noc naszej piątki w mieszkaniu Fredrika.


    Helene spała mocno, a ja przekręcałem się z boku na bok. Nie mogłem zasnąć, bo moje myśli nieustannie krążyły wokół Iselin i Fredrika. To były tortury. Ignorowanie jej przez cały wieczór, udawanie, że nie istnieje. Musiałem się hamować. Nie tylko dziś… Od kilkunastu dni myślałem o tym, co zrobiłem w Klingenthal. Chciałem ją sprowokować, chciałem się z nią podrażnić, ale nie sądziłem, że ona… Że ona będzie pragnąć mnie. Jej spojrzenie wyrażało wszystko, co sam wtedy czułem. Pożądała mnie, chciała tego pocałunku, chciała mnie. Siłą woli zmusiłem się, by to przerwać. Upokorzyłem ją, a gdy wybiegła z pokoju z płaczem, chciałem pobiec za nią i ją przytulić. Oddziaływała na mnie, tak jak nie oddziaływała śpiąca obok mnie Helene. Iselin była nieokiełznana. Śmiało mogłem ją tak opisać. Była jak burza, ciskała pioruny, ale nie bałem się. Wręcz przeciwnie. Chciałem wejść w sam środek tego huraganu, tej zawieruchy. Nie rozmawialiśmy od tego czasu. Niejednokrotnie chciałem powiedzieć o tym zajściu Fredrikowi, ale nie mogłem. Był moim kumplem i był w niej zakochany. To było widać. Zazdrościłem mu tego uczucia. Nie wiedziałem, w co pogrywa Iselin, ale to była niebezpieczna gra. Utkwiłem zmęczony wzrok w suficie, kiedy nocny mrok i obezwładniającą ciszę, przerwał głośny krzyk. Zamarłem. Podniosłem się, przetarłem oczy i wbiłem spojrzenie w ścianę. Krzyk Iselin mieszał się z jękami Fredrika. Zacisnąłem pięści. Miałem ochotę coś rozwalić. W coś uderzyć, bo krew krążyła coraz szybciej, a ja poczułem, że tonę. Dusiłem się. Świadomość tego, co dzieje się w drugim pokoju, w sypialni Fredrika odebrała mi zdrowy rozsądek. Zaschło mi w gardle. Wyszedłem na korytarz.
Silje? – spytałem widząc koleżankę.
Marius! Ale mnie przestraszyłeś! – złapała się za serce. – Co ty tu robisz? – Mówiła cicho. Była przygaszona i smutna.
Ja… Muszę się czegoś napić. A ty…?
Ja też! – odpowiedziała. Nie wiedziałem, jak mam zareagować. Uderzyło we mnie wspomnienie dzisiejszego przyjęcia. Jej błyszczące oczy, gdy patrzyła na Villumstada tak, jakby nikogo innego wokół niej nie było. Jej ręka na jego ramieniu. Jej szczera radość, gdy z nią rozmawiał… Miałem ochotę wybuchnąć śmiechem. Sytuacja była kuriozalna. Patrzyliśmy na siebie, a nasze stopy jakby utknęły na drewnianej podłodze. Nie mogliśmy ruszyć się z miejsca. Czułem się jak intruz. Nie mogliśmy stać i podsłuchiwać.
Fredrik! – wymęczony, ale spełniony głos Iselin przywrócił mnie do rzeczywistości. Przełknąłem głośno ślinę, a Silje pospiesznie otarła łzy. Udaliśmy się do kuchni, nie odzywając się do siebie. Zapomniałem o Helene. Dla mnie i dla Silje liczyło się tylko to, czego byliśmy świadkiem. Dla mnie z powodu Iselin. Dla niej z powodu Fredrika. 



***

Witam! 

Wesołych Świąt, Kochane! 💛🐰🐣



Pozdrawiam ;*