sobota, 26 listopada 2022

Siódmy

 Oslo, 23.12.2021 r.

     Chyba czujesz się tutaj jak u siebie w domu kubek prawie wypadł mi z ręki, gdy usłyszałam za sobą drwiący głos Lindvika. Policzyłam do dziesięciu, poprosiłam o cierpliwość i odwróciłam się w jego stronę.
Masz z tym jakiś problem? – spytałam mierząc go nieprzyjemnym spojrzeniem. Przełknęłam ślinę orientując się, że patrzę na jego nagi tors. – Mógłbyś się ubrać.
I kto to mówi – zironizował. Szybko naciągnęłam sięgającą mi do połowy ud koszulkę Fredrika. Marius parsknął urywanym śmiechem. – Robisz śniadanie dla wszystkich? – Zainteresował się.
Nie – ucięłam.
Szybko nauczyłaś się jego nawyków – wskazał na kubek z kawą i talerz tostów. – Zachowujesz się jak idealna żona, a przecież nawet nie jesteście w związku – Posłał mi krzywy uśmiech.
A skąd ty możesz wiedzieć, co nas łączy? – zirytowałam się. Dzień dobrze się nie zaczął, a ja już miałam go dość.
Chyba tylko seks – warknął, a mnie zamurowało.
Słucham? – myślałam, że się przesłyszałam. – Daj sobie spokój Lindvik i zajmij się swoją dziewczyną. Może lepiej idź sprawdzić, jak się czuje – Poradziłam mu.
A może ty zainteresowałabyś się, jak czuje się Silje? – odbił piłeczkę. Zdziwiona zmarszczyłam czoło. – Słyszeliśmy was wczoraj – Dodał cicho, a moje serce na moment stanęło. Oblała mnie fala gorąca i wstydu. Zakryłam twarz w dłoniach.
Co… Co Silje ma z tym wspólnego? – czułam jak drży mi głos.
Naprawdę się nie domyślasz?
Czego? – pogrążona w myślach nie zarejestrowałam obecności Fredrika. Przeczesał rozczochrane włosy i puścił mi oczko. Lekko się do niego uśmiechnęłam, nie wiedziałam jednak, co mam mu powiedzieć. Uratowała mnie wspomniana wcześniej Silje wraz z Helene. Koleżanka z drużyny posłała mi wredne spojrzenie. Spojrzenie, które uchwyciłam ja. I Marius. Miała zaczerwienione oraz podkrążone oczy. Płakała? Ale dlaczego? Czyżby naprawdę czuła coś do Fredrika? Wciągnęłam gwałtownie powietrze na samą myśl. Nocowanie u niego okazało się być koszmarem. Mogliśmy się powstrzymać, ale nie potrafiliśmy tego zrobić. Usiadłam obok młodszego z Norwegów popijając kawę. On z wdzięcznością jadł przygotowane przeze mnie śniadanie. Helene ratowała się wodą, Silje nic nie mówiła. Nie rozumiałam spojrzeń, którymi obdarzał mnie Lindvik. Były pełne urazy. I bólu.


Oslo, 24.12.2021 r.


    Spoglądałam z czułością na przysypiających rodziców. Tradycja była tradycją, a oni co roku ją pielęgnowali. Po obfitej kolacji wigilijnej zawsze zasiadaliśmy na miękkiej kanapie pogrążając się w rozmowie. Ogień trzaskał w kominku dając przyjemne ciepło, 
w tle leciała nastrojowa świąteczna muzyka. Białe i żółte lampki migotały wesoło na żywej choince dodając jedynie uroki i magii tej chwili. Przykryłam rodziców kocem, a sama naciągnęłam mocniej poły swetra. Poruszyłam skostniałymi palcami u stóp wdychając przeciągle. Powinnam się odstresować, przynajmniej w tym dniu, ale nie do końca potrafiłam. Byłam sama ze swoimi myślami, które zewsząd mnie atakowały. Nie umiałam się w nich odnaleźć. Przytaczały mnie, napierały na mnie. Nie rozumiałam siebie i szczerze miałam dość mętliku, który powstał w mojej głowie. Nie umiałam się odnaleźć, a przebywanie w obecności Fredrika i Mariusa niczego mi nie ułatwiało. Kogo ja chciałam oszukać? Siebie? A może ich dwóch? Fredrik był niewinny. Polubił mnie, a ja polubiłam jego. Dobrze czuliśmy się w swoim towarzystwie. Coś niewątpliwie nas połączyło. Tylko co? Może rzeczywiście tylko seks, o którym z taką pogardą mówił Marius? Co on miał do tego? Ja nie ingerowałam w jego życie, chciałam, by trzymał się z dala ode mnie. By przestał mnie nękać, wkurzać i poniżać. Miałam wrażenie, że w jego obecności mój mózg zamieniał się w rozgotowaną papkę. Nie myślałam racjonalnie, podejmowałam dziwne decyzje, które mogły skrzywdzić i zranić osoby kompletnie na to nie zasługujące. W tym wszystkim była również Silje. Wszystko wskazywało na to, że naprawdę zakochała się w Fredriku. Miała do tego cholerne prawo, bo Norweg był świetnym facetem. I zasługiwał na wszystko, co najlepsze. Nie wiedziałam tylko, czy mógł dostać to ode mnie. Bo ja byłam pogubiona i nie za bardzo orientowałam się, którą drogę wybrać. Rozum krzyczał, bym w końcu zdecydowała się na szczerą rozmowę z młodszym z Norwegów. Musieliśmy wyłożyć karty na stół i wyjaśnić ze sobą parę rzeczy. Kim dla siebie byliśmy? A jeśli Fredrik zakochał się we mnie? Gdy o tym myślałam, moje ciało reagowało tak, jakby było sparaliżowane. Czy tego chciałam? Czy byłam gotowa, by usłyszeć takie wyznanie z jego ust? Czy ja byłam zakochana w nim? Nie. Stanowczy głos mnie przeraził. Nie zasługiwałam na niego. Fredrik był jak bezpieczna przystań. Opiekował się mną, czule obejmował, gdy zaszła taka potrzeba. Umiał mnie wysłuchać, pocieszyć, wesprzeć. Był opoką. Nie miałam prawa do bycia zazdrosną o koleżankę z drużyny, ale byłam. Bo świadomość, że ona coś do niego czuje, napędzała mnie. Czułam wtedy złość i agresję. Jej wczorajsza postawa mnie zdenerwowała. Te krzywe spojrzenia, prychnięcia pod nosem. To było dziecinne. Czy to była moja wina, że Fredrik jej nie chciał? Że wolał mnie? Ze wszystkich sił pragnęłam udowodnić jej, że jestem lepsza, ale podświadomie wiedziałam, że to nieprawda. Bo był Marius. Ten cholerny dupek, który siał spustoszenie. W całej mnie. Przecież się nienawidziliśmy. Nie mogłam jednak zaprzeczyć, że coś nas do siebie ciągnęło. Im bardziej mnie denerwował, tym bardziej pragnęłam być bliżej niego. Wszystkie negatywne emocje, którymi się darzyliśmy… Czy to miało w sobie drugie dno? Czy szukaliśmy ujścia, oszukując wszystkich wokół? Chcieliśmy się zranić, to było pewne. Moje rozmyślenia przerwał dzwonek do drzwi. Spojrzałam na rodziców, ale spali w najlepsze. Rozciągnęłam zesztywniałe ciało i poszłam otworzyć.
Fredrik? spytałam mimowolnie się uśmiechając. Co tutaj robisz?
Masz może ochotę na wieczorny spacer? zapytał nieśmiało.
Tak odpowiedziałam bez wahania. Daj mi chwilę Poprosiłam go. Kiwnął głową, a ja szybko poszłam się przebrać. Zostawiłam rodzicom wiadomość, żeby się nie martwili, po czym nałożyłam na siebie grubą warstwę ubrań. Jestem gotowa Oznajmiłam po paru minutach zamykając drzwi. Gdzie idziemy?
Na jarmark kojący ton jego głosu dziwnie mnie uspokoił. Poczułam ciepło. Co ja wyprawiałam?


    Uwielbiałam Oslo o tej porze roku. Jarmark bożonarodzeniowy w stolicy był najpiękniejszy. Mimo Wigilii, w drodze na niego, mijaliśmy sporo ludzi. Głównie rodzin 
z dziećmi, nie brakowało jednak i zakochanych par. I nas. Nie protestowałam, gdy chłopak złapał mnie za rękę. Ten czuły gest spowodował szybsze bicie mojego serca. Byłam nielogiczna. I głupia. Spacerowaliśmy. Tak po prostu. Podziwialiśmy ozdoby świąteczne, migające lampki, rozpalone ogniska.
Twoja rodzina nie miała nic przeciwko temu, że wyszedłeś? zadałam nurtujące mnie pytanie.
Nie odpowiedział. Zawsze przychodzę tutaj w Wigilię Wyjaśnił.
Za każdym razem z inną dziewczyną? zażartowałam, choć bałam się odpowiedzi.
Nie odparł ponownie. Nie jestem taki Dodał, jakby czując potrzebę, by się przede mną usprawiedliwić. No jasne, że taki nie jest. Nie on.
Wiem, Fredrik powiedziałam. Zdążyłam cię już trochę poznać.
Z wzajemnością ukazał światu swój uśmiech, a ja zmiękłam. Cholera, ten uśmiech był przepiękny. I czułam, że doprowadzi mnie do zguby. O ile już tego nie zrobił. Jesteś głodna?
Po kolacji wigilijnej? Oczywiście, że tak! zaśmiałam się. Zatrzymaliśmy się przy jednym z wielu straganów z jedzeniem. Ten obfitował w wiele słodkości. Na co masz ochotę?
Jadłaś kiedyś churros?
Nie, ale zawsze chciałam spróbować oznajmiłam zgodnie z prawdą. Fredrik poprosił o dwa smażone w głębokim tłuszczu przysmaki. Dla siebie z cynamonem, dla mnie z cukrem pudrem. Podziękowaliśmy miłemu panu, ruszając dalej. To jest takie dobre! Westchnęłam z pełną buzią, sięgając po kolejny kawałek. Dobrze, że trenerzy nas teraz nie widzą!
Tak, mielibyśmy nie mały problem wytarł usta z resztek cynamonu, po czym wyrzucił opakowanie do kosza. – To, co teraz? Przejażdżka karuzelą? Parsknął wskazując nie lada atrakcję dla najmłodszych.
Chyba zwariowałeś! Nie chcę przy tobie zwymiotować wystawiłam mu język.
Nie jest powiedziane, które z nas zrobiłoby to jako pierwsze poruszył brwiami. Ale masz rację, chyba nie chcemy ryzykować Zgodził się ze mną. Tym razem to ja złapałam go za rękę. Lekko zdziwił go ten gest, ale nic nie powiedział. Odnosiłam wrażenie, zresztą pewnie całkiem słuszne, że to on z naszej dwójki starał się bardziej. Szliśmy dalej, brodząc w śniegu. Nowe płatki lecące z nieba otulały nas swoją białością i magią. Tutaj wszystko było bajkowe. Czułam, że tylko ja nie pasuję do tej scenerii. Iselin…
Fredrik… zaczęliśmy w tym samym momencie. Ty pierwszy.
Chciałem tylko zrobić to mówiąc to zetknął nasze usta w pocałunku. Oddałam go rozkoszując się znajomą fakturą, teraz dodatkowo wzmocnioną smakiem cynamonu. Ten pocałunek znacznie różnił się od naszych poprzednich. Był lekki, delikatny i subtelny. Nie było w nim zaborczości, agresji, namiętności. Był inny, ale nie gorszy. Przyciągnęłam go bliżej siebie, zarzuciłam dłonie na jego szyję. I zamknęłam oczy. Ale tylko po to, by nie zobaczył moich łez. Bo dotarła do mnie brutalna prawda. Pragnęłam innych ust. Chciałam Mariusa.


***

Witam!

Nie przewidziałam tak długiej przerwy, ale obiecuję poprawę! (A przynajmniej mam taką nadzieję 😂)



Pozdrawiam ;*