poniedziałek, 27 grudnia 2021

Drugi

 Oslo, 17.11.2021 r.


    W mojej obolałej i ociężałej głowie trwała gonitwa myśli, która przerodziła się 
w prawdziwą burzę. Nic nie składało się na logiczną całość, wszystko było poplątane i jakby zamglone. Podjęłam próbę otworzenia oczu, ale zakończyła się fiaskiem. Spróbowałam znowu. Troszkę lepiej. Było zdecydowanie za jasno. Poczułam nieprzyjemne i dokuczliwe ssanie w żołądku. Zaklęłam. Już nigdy więcej nie tknę alkoholu! Przekręciłam się na drugi bok i zamarłam. Przespałam się z Fredrikiem. Niewyraźne wspomnienia zaczęły formować się w przejrzystą całość. Co ja najlepszego zrobiłam?! Jak mogłam dać się ponieść chwili i uprawiać seks z tym sympatycznym, miłym i słodkim chłopakiem? Ubiegłej nocy pokazał mi kilkakrotnie, co kryje jego druga natura. Zadrżałam, bynajmniej nie z zimna, na wspomnienie jego rozpalonych ust i pewnych dłoni. Ciaśniej oplotłam się ciepłą kołdrą, usiadłam na wygodnym łóżku i rozejrzałam się po, już nie obcej dla mnie sypialni. Była urządzona w typowo męski sposób. Wczoraj nie miałam okazji, by dostrzec poszczególne detale. Skoczek nie leżał obok mnie, przez sekundę zastanawiałam się, gdzie może być. Później zaczerwieniłam się po same cebulki włosów na widok byle jak porozrzucanych ubrań. Wczoraj… Zrywaliśmy je z siebie w szaleńczym tempie, byle by już, teraz, natychmiast znaleźć się blisko siebie.
Nie uważasz, że trochę za późno na wstyd? – drgnęłam usłyszawszy schrypnięty głos Norwega. Stał nonszalancko oparty o framugę drzwi. W samych bokserkach. Z tacą w rękach. Prawy kącik jego ust był seksownie wydęty ku górze. Płonęłam.
Co ty ze mną zrobiłeś? – rzuciłam w przestrzeń. Nie spodziewałam się odpowiedzi.
Mam ci przypomnieć? – mrugnął zbliżając się. Przełknęłam ślinę. Za nic nie rozumiałam stanu, w którym się przez niego znalazłam. Pytanie Fredrika zawisło w powietrzu. Usiadł obok mnie podkradając mi kołdrę.
Ej! – oburzyłam się walcząc o nie swoją własność.
Daj spokój, zdążyłem cię już dogłębnie poznać! Z naciskiem na: dogłębnie – poruszył brwiami. Lekko uderzyłam go w głowę.
Jak możesz jeść na kacu? – spytałam sceptycznie widząc jak sięga po tosta.
To mój sposób na jego leczenie – mruknął. Skrzywiłam się.
Fuj – wzdrygnęłam się i spojrzałam na tacę. Bez namysłu sięgnęłam po butelkę niegazowanej wody oraz gorącą kawę. Odnotowałam jego krzywy wzrok. – No co? To mój sposób – Wyjaśniłam.
Idealnym sposobem na kaca jest też wysiłek fizyczny… – zaczął. Moje serce zabiło szybciej.
Fredrik… – zagryzłam wargę. Znajomy błysk pojawił się w jego oczach. Odstawił na bok nikomu niepotrzebne w tym momencie jedzenie. Zanurkował pod kołdrę, a ja pokonana po raz kolejny opadłam na poduszki. I znów zobaczyłam fajerwerki.


    Ten chłopak miał na mnie zły wpływ. Gdy był blisko… Postępowałam nielogicznie, irracjonalnie i chyba wbrew sobie. Lubiłam go, nawet bardzo, ale do czego to właściwie dążyło? Upiliśmy się, ale czy to nas tłumaczyło? Raczej nie. Pragnęłam utrzeć nosa Mariusowi, tylko nie do końca wiedziałam, czy ten sposób był słuszny. Zemsta? Właściwie za co? Za to, że wtrącał się w nie swoje sprawy i chciał sprawować nad wszystkim kontrolę? Może tak. Jednak… Już samo wyjście z Fredrikiem go rozeźliło. Nie musiałam iść do jego mieszkania, nie musiałam uprawiać z nim seksu. Ale to zrobiłam. Z własnej, nieprzymusowej woli. Chciałam tego. Chciałam go. On też mnie chciał. Czy musieliśmy to jakoś definiować? Zdecydowanie nie. Czułam się dziwnie. Nie rozumiałam siebie. Wykorzystałam Fredrika. W pewnym sensie. Żałowałam? Oczywiście, że nie. Spojrzałam na jego śpiącą sylwetkę. Powinien się pakować. Powinnam go obudzić, ale nie miałam serca. Oddychał miarowo, jego miękkie włosy opadały na poduszkę, rzęsy rzucały cienie na policzek. Wyciągnęłam dłoń, by go dotknąć, ale szybko ją cofnęłam. Czy to nie byłby zbyt intymny i czuły gest? Westchnęłam. Miałam sobie pójść, czy poczekać? Chciałam porozmawiać, ale czy wiedziałam, o czym? Co niby mieliśmy sobie powiedzieć? Albo wyjaśnić? Byliśmy, jakby nie patrząc, dorosłymi ludźmi. Mętlik w mojej głowie nie ustawał. Czy on żałował? Nie wyglądał na takiego. Czy ja coś dla niego znaczyłam? Nie miałam pojęcia. Czy on znaczył coś dla mnie? Do wczoraj był tylko dobrym kolegą, a teraz…? Coś się niewątpliwie zmieniło, ale czy miałam prawo przypisywać temu jakiś większy scenariusz? To był w końcu tylko seks. Tylko, czy aż? Potarłam skronie. Tępy ból nie ustawał. Miałam za swoje! Miałam ochotę krzyknąć, aby rozładować szalejące we mnie emocje. Czy Fredrik powie Lindvikowi o tym, co zrobiliśmy? Co mnie to w ogóle obchodziło? Dlaczego miałoby to interesować Mariusa? Czy ja chciałam, żeby był 
w posiadaniu tych informacji? Przeczuwałam, że prędzej, czy później dostałabym nimi w twarz. Znałam go. Wiedziałam, że pewnie czekałby na odpowiedni moment, by wyciągnąć asa z rękawa. By nam zaszkodzić. Ale… Czy faktycznie by nam zaszkodził? Żaden regulamin nie zakazywał związków pomiędzy zawodnikami. Parsknęłam cichym, urywanym śmiechem. Jaki związek, do cholery? O czym ja myślałam? Marius… Ja nie ingerowałam w jego relację z Helene, więc on też nie powinien. Jednak… Marius był Mariusem. Dlaczego wciąż nękał mnie jego obraz? Znowu westchnęłam. Tym razem z irytacji.
Czy twoja głowa jeszcze nie eksplodowała od nadmiaru myśli? – usłyszałam pytanie Fredrika. – Aż poczułem obracające się trybiki!
Bardzo śmieszne – zironizowałam. – Chyba trener się do ciebie dobijał – Oznajmiłam, gdy przypomniałam sobie o jego wibrującym telefonie. Villumstad szybko po niego sięgnął. Przejechał palcem po ekranie i odblokował go.
To tylko Marius – rzucił przeciągając się.
Martwi się o ciebie? – sarknęłam.
Taaak, jego troska jest rozczulająca. Może chciał wiedzieć, czy użyłem gumek – wyszczerzył swoje białe zęby w szerokim uśmiechu.
Fredrik! – trąciłam go w ramię. – Chyba… Chyba nie mówicie sobie takich rzeczy? – Zainteresowałam się. Zakłopotany podrapał się po głowie. Podejrzliwie zmrużyłam oczy.
Mówimy sobie o różnych rzeczach… – zaczął niepewnie. Moje serce stanęło. – Musimy sobie jakoś urozmaicać podróże! – Dodał na swoją obronę.
Gorzej niż dzieci – osądziłam. Spojrzałam na zegarek. – Muszę się zbierać.
Przecież nie czeka na ciebie chłopak… – bardziej stwierdził, niż zapytał.
Skąd ta pewność? Może w moim mieszkaniu czeka na mnie całe stado? – zażartowałam. Fredrik zbladł. – Hej, to był niewinny dowcip – Powiedziałam ubierając się. – Ogarnij swój leniwy tyłek i się spakuj! Nie chcę mieć cię na sumieniu przed pierwszym startem. Powodzenia! – Nachyliłam się i dałam mu całusa w policzek. Sprytnie odwrócił głowę złączając nasze usta w pocałunku. Jęknęłam. Jeszcze chwila, a… Nie, nie, nie. – Jesteś perfidny – Stwierdziłam. Wytknął mi język i z powrotem padł na poduszki. Rzuciłam w niego ubraniami. Villumstad był po prostu jedyny w swoim rodzaju. I niemożliwy.


*

Niżny Tagił, 18.11.2021 r.


    W moim życiu nie było miejsca, ani czasu na dziewczyny. Całkowitą uwagę poświęcałem treningom, szlifowaniu pozycji najazdowej i skokom. Do momentu poznania dwa lata temu Iselin, wszystko było jasne, klarowne i przejrzyste. Lubiłem ją. Bardziej niż powinienem. Była inna niż wszystkie… Była urocza, roześmiana, pogodna, zawsze miała ochotę na rozmowę oraz wymianę spostrzeżeń. Czułem, że ona też mnie lubi. Dogadywaliśmy się, mieliśmy podobne poczucie humoru, bawiły nas nieśmieszne żarty. Lubiłem, kiedy mieliśmy wspólne treningi. Zdarzały się rzadko, ale wiele znaczyły. Iselin była rok starsza ode mnie, debiut w Pucharze Świata miała już za sobą. Była demonem. Ja… Byłem trochę nieśmiały, trochę odstawałem, trochę obawiałem się, jak zostanę przyjęty w kadrze, w której chłopaki znali się od lat. To nie tak, że nigdy wcześniej nie mieliśmy ze sobą kontaktu. Puchar Kontynentalny, Mistrzostwa Norwegii, inne zawody… Puchar Świata był jednak innym kalibrem. Czy się denerwowałem? Cholernie. Chciałem udowodnić sobie, a przede wszystkim trenerowi, że jego decyzja o powołaniu mnie na zawody była słuszna. Krok po kroku musiałem realizować postawione przed sobą cele, by otrzymać nominację olimpijską. To był ten najważniejszy, najjaśniejszy, wymarzony, wyśniony punkt. Sytuacja pomiędzy mną, a Iselin trochę wytrąciła mnie z równowagi. To dlatego nigdy nie zdecydowałem się na żaden, niepotrzebny krok. Dekoncentracja nie była mi potrzeba. A jednak… Nie rozumiałem tego, co między nami zaszło. Nie wiedziałem, co sądzi o tym Iselin, bo nie mieliśmy szansy na rozmowę. A może świadomie jej unikaliśmy? Jej propozycja była śmiała, zaskoczyła mnie, ale podjąłem jej grę. Oboje tego chcieliśmy. Ona… Zapach jej skóry, jej mocne pocałunki i delikatny dotyk… Wtuliłem twarz w bluzę. Nie z powodu szalejącego w dalekiej Rosji mrozu. Podróż była długa, trudna i męcząca. Marzyłem jedynie o zakopaniu się po uszy w pościeli.
Fredrik… Mogę zadać ci jedno pytanie? – niemrawy głos Mariusa poniósł się echem po pokoju. Spojrzałem na swojego współlokatora zachęcając go, by kontynuował. – Czy między tobą, a Iselin naprawdę do czegoś doszło?
Tak – odpowiedziałem pewnie. Nie widziałem w tym pytaniu nic dziwnego. Tak jak wspominałem dziewczynie, rozmawialiśmy na rozmaite tematy. – Spokojnie, założyłem gumki – Zaśmiałem się widząc jego minę. Jeszcze wtedy nie wiedziałem…
To dobrze, gówniarzu. Chyba nie chciałbyś przedwcześnie zostać tatuśkiem i bawić się w pieluchy – parsknął.
Nie nazywaj mnie gówniarzem! – prychnąłem. – Dzieli nas tylko rok! – Posłałem w jego stronę poduszkę.
Nie obruszaj się tak – zachichotał złowieszczo. – Pierwszy zajmuję łazienkę! – Krzyknął znikając za drzwiami. Zaśmiałem się głośno. Ten sezon będzie przygodą, którą bez wątpienia zapamiętam do końca życia…


***

Witam!

Czy Fredrik jest zakochany? Czy Marius jest zazdrosny? ^^ 



Pozdrawiam ;*

niedziela, 12 grudnia 2021

Pierwszy

 Oslo, 16.11.2021 r.


     Iselin Northug, widać ci majtki! – głośny rechot nawiedzonego pajaca, jak zwykłam go nazywać, poniósł się echem po sali treningowej. Wzniosłam oczy ku górze prosząc o cierpliwość, choć doskonale zdawałam sobie sprawę, że jest ona na wykończeniu. Miałam serdecznie dość jego sposobu bycia. Jego piskliwego głosiku, którym irytował mnie od małego. Był upierdliwy jak moja babcia, która zapragnęła znaleźć mi godnego męża. Był wrzodem na tyłku.
Mariusie Lindviku, nie masz mózgu! – odkrzyknęłam odwracając się.
Riposta godna pożałowania! – zachichotał i wyciągnął rękę, by przybić piątkę z mijającym go Robertem. Norweg uśmiechnął się krzywo spod imponującego rudego wąsa, ale zgrabnie uchylił się przed młodszym kolegą. Posłałam kurduplowi triumfujące spojrzenie. – Jeszcze z tobą nie skończyłem! – Zapewnił i odbiegł na drugi koniec sali. Wystawiłam mu środkowy palec i powróciłam do ćwiczeń. Nie potrafiłam objąć rozumem jego dziecinnych zagrywek. Nienawidziłam treningów z męską kadrą z jego powodu. Innych traktowałam jak dobrych kumpli. Tworzyliśmy zgraną ekipę, wyciągaliśmy się z tarapatów, mijaliśmy się z prawdą, gdy zaszła taka potrzeba. Tworzyliśmy swego rodzaju wspólnotę, do której nie pasował Marius. Oczywiście, koledzy z drużyny go uwielbiali, ale ja… To była inna bajka. Znaliśmy się od najmłodszych lat. Niestety. Lubiłam swoje życie, ale on skutecznie zatruwał je swoją obecnością. Nie potrafiłam powiedzieć, co zapoczątkowało nasz konflikt. Nasi rodzice myśleli, że z wiekiem dojrzejemy i ujrzymy ten absurd. Tak się nie stało. Z upływem czasu było coraz gorzej. Przybywało nam lat, a my… Brnęliśmy w to bagno obarczając się winą. Trenowaliśmy w jednym klubie. Marius zakorzenił we mnie przeświadczenie, że jestem gorsza. Bo byłam małą, chudą i szczerbatą dziewczynką. A dziewczynki nie powinny trenować skoków narciarskich, bo to sport dla prawdziwych i odważnych mężczyzn. Pamiętam, że wyśmiałam jego słowa. Spytałam go, co w takim razie robi na skoczni. Zezłościł się. Tupnął nogą i odszedł naskarżyć na mnie trenerowi. Zalazł mi za skórę już pierwszego dnia. Od kilkunastu lat próbowałam wyplenić z siebie jego słowa i udowodnić mu, że się mylił, ale zawsze był krok przede mną. Pierwszy zadebiutował w Pucharze Świata, pierwszy zdobył punkty, pierwszy odniósł zwycięstwo… Obnosił się z tym. Szydził ze mnie i żartował. Zaciskałam zęby i walczyłam o swoje. Było trudno. Wytrenowałam jednak swoje ciało i psychikę. Już nie byłam słaba i płochliwa. Stałam się kobietą. Poranioną, ale zdeterminowaną, by osiągnąć sukces. Igrzyska Olimpijskie były moim celem. Moim i mojej drużyny, za którą wskoczyłabym w ogień, gdyby zaszła taka potrzeba. Czasami łapałam się na myśleniu, że wolałabym przebywać z chłopakami, bo z dziewczynami często działałyśmy sobie na nerwy, ale… To nie była prawda. Każda z nas była inna, miała swój charakter i swoje racje. Kłóciłyśmy się, doprowadzałyśmy do szału trenera, lecz koniec końców odnajdywałyśmy wspólny język. Dla dobra drużyny. Westchnęłam poprawiając wysokiego kucyka. Sięgnęłam po butelkę wody, by ukoić pragnienie. Wszyscy dostaliśmy dziś niezły wycisk!
Iselin, wpadniesz dziś do klubu? – śmiałe pytanie Fredrika lekko zbiło mnie z tropu. Popatrzyłam na niego uważnie.
Dziś? Do klubu? – powtórzyłam robiąc wielkie oczy.
Tak! – odpowiedział rozpromieniony. Lubiłam tego faceta. Był całkowitym przeciwieństwem Mariusa.
Nie wylatujecie przypadkiem pojutrze do Rosji? – uśmiechnęłam się słodko.
Nie zrzędź! – westchnął teatralnie. Parsknęłam śmiechem. – Zaprosiłem twoje koleżanki, ale odmówiły… Wasz sezon zaczyna się za tydzień, więc nie rozumiem! – Zabawnie nadął policzki.
Będę się czuła jak piąte koło u wozu! – zmartwiłam się. Wiedziałam, że część z nich przyprowadzi ze sobą partnerki.
Możesz być moją partnerką – puścił mi oczko. Zrobiło mi się gorąco. – To… Przyjdziesz? – Uroczo przeczesał swoje włosy.
Przyjdę – zapewniłam go. Czułam, że będę tego żałować, ale… Raz się żyje!


Jaeger Oslo, 16.11.2021 r.


    Początek tygodnia zupełnie nie przeszkadzał imprezowiczom. Klub był pełen młodych ludzi, kakofonii dźwięków, głośnej muzyki, zapachu alkoholu zmieszanego 
z tytoniem. Każdy mógł znaleźć tutaj coś dla siebie. Muzyka była zróżnicowana, parkiet był zapełniony. Podobnie jak nasz stolik. Wbrew wcześniejszym obawom nie czułam się samotna i niepotrzebna. Fredrik dbał, by w mojej szklance nigdy nie brakowało alkoholu, za co byłam mu wdzięczna. Wiedział, jak poprawić mi humor. Nie zwracałam uwagi na Mariusa i jego dziewczynę, która wyglądała tak, jakby wygrała los na loterii. Mierzyła mnie wściekłym spojrzeniem. Nie rozumiałam jej. Marius był moim wrogiem, a nie kochankiem. Byłam zajęta rozmową z Danielem, Robertem, Halvorem i Johannem. Czerpałam z tej chwili jak najwięcej. Luźne pogawędki, wymiana spostrzeżeń… Byliśmy sportowcami, ale potrzebowaliśmy tego. Odskoczni od treningów i świata skoków. Jedynie Lindvik był cholerną rysą na szkle. Doskonale wiedział, jak zepsuć mi nastrój. Chwila, w której zostałam z nim sam na sam przy stoliku była jedną z najgorszych w moim dotychczasowym jestestwie. Wzięłam głęboki oddech, by odrobinę uspokoić szalejące we mnie emocje.
Coś cię łączy z Fredrikiem? – zapytał bez ogródek. Jego bezczelność nie znała granic. – Możecie mieć przez to spore problemy – Mrugnął do mnie znad swojej szklanki. Mój gniew zaczął przybierać na sile.
Co cię to obchodzi, do cholery? – wycedziłam. – To nie jest twoja sprawa. Nie interesuj się moim życiem – Warknęłam nieprzyjemnie.
Och, ty mnie nie obchodzisz – sprostował. – Ale nie chcę, żeby Fredrik miał przez ciebie kłopoty – Wyjaśnił.
Daj nam spokój, Lindvik. Nie mam ochoty na dyskusję z tobą – próbowałam uciąć temat, ale był nieugięty. Miałam ochotę mocno go uderzyć. Zdziwiłaby go siła mojego ciosu! – Dlaczego się tym interesujesz? Zajmij się swoją przypominającą prosiaka Helene – Wypaliłam zanim zdołałam ugryźć się w język.
Coś ty powiedziała? – chyba wyprowadziłam go z równowagi. – Uważaj na słowa! – Cisnął szklankę na stolik.
Jesteś żałosny – stwierdziłam fakt oczywisty i z ulgą odnotowałam powrót Fredrika. – Jak dobrze, że jesteś – Westchnęłam i uwiesiłam mu się na ramieniu. Młodszy z Norwegów był lekko zaskoczony moim zachowaniem, ale z delikatną rezerwą odwzajemnił mój uścisk. Marius poczerwieniał ze złości. Prychnęłam pod nosem. Odstawiał nikomu niepotrzebne przedstawienie. – Trochę się upiłam – Przyznałam.
Ja też – zachichotał. – Odstawić cię do mieszkania?
A może… Pójdziemy do ciebie? – zaproponowałam nieśmiało. Na jego twarzy odmalowało się zaskoczenie. Szybko ukrył je zadziornym uśmieszkiem. Kiwnął głową na zgodę. Pożegnaliśmy się z pozostałym towarzystwem. Byłam usatysfakcjonowana. Spojrzenie Mariusa wypalało mi dziurę w plecach. Troszkę wstydziłam się swojego zachowania. Miałam zamiar wykorzystać Fredrika, tylko po to, by wkurzyć jego starszego kolegę. Nie byłam z tego dumna.


Oslo, 16.11.2021 r.


    Usta Fredrika smakowały mocną tequilą. Zapach jego ciała i skóry mnie obezwładniał. Był kokieteryjny i stanowczy. Gwałtowny i porywczy w swoich działaniach. Lubiłam to. Był pewny siebie, wiedział co robić, abym straciła rozum. Pragnęłam go. Pragnęłam więcej. Te doznania… Były nowe. Zaskakujące. Imponujące. Jego postawa… Nie udawał. Był namiętny. I rozpalony.
Fredrik… – wydyszałam ginąc w wymiętej pościeli. – Fredrik…
To dopiero początek – wycharczał. Nie mogłam wytrzymać. Przejął nade mną kontrolę, całkowicie mu się poddałam. Zaufałam mu. Jego usta poznawały każdą wypukłość mojego ciała. Pozwoliłam mu na to. Drżałam z podniecenia. Kiedy zębami ściągnął ze mnie dolną, koronkową bieliznę nie wytrzymałam. Szarpnęłam go za włosy, przyciągnęłam bliżej siebie. – Jesteś niecierpliwa – Wymruczał. Drażnił się ze mną, jego gorący oddech wstrząsnął mną całą. Zacisnęłam piąstki, gdy poczułam go w najwrażliwszym miejscu. Był z siebie dumny, czułam to. Nigdy wcześniej nie doświadczyłam tego tak intensywnie. Jego długie palce, sprawny język… Widziałam gwiazdy. Pożądaliśmy się. Byłam tak blisko, byłam na skraju.
Fredrik! – krzyknęłam. Usta Norwega ułożyły się w uśmiech. Próbowałam unormować przyspieszony oddech. Na darmo.
To nie koniec wrażeń – zapewnił mnie. Nie mogłam się doczekać. Byliśmy plątaniną ciał. Szukaliśmy ujścia w sobie. Nie obchodziły nas konsekwencje. Liczyła się tylko ta chwila. Ten moment, kiedy byliśmy tak blisko, kiedy czuliśmy swoje oddechy. Mieszały się ze sobą, tak samo jak alkohol pomieszał nam w głowach. Villumstad sięgnął dłonią po zmaltretowane spodnie, by wyjąć z nich prezerwatywę. Zaklął pod nosem, nie mógł jej odnaleźć. Jego sypialnia była spowita mrokiem. Elektryzowało nas to. – Chcesz to zrobić? – Wydyszał.
Mam lepszy pomysł – szepnęłam. Wzięłam od niego opakowanie i włożyłam mu do ust. Zmysłowo rozerwał je zębami. Jego oczy zapłonęły. – Jak mnie chcesz? – Wydusiłam kąsając szyję Norwega. Hipnotyzowała mnie. Uśmiechnął się. Trafnie odczytałam jego intencje. Usiadłam na nim okrakiem czekając na jego ruch. Wszedł we mnie mocno, bez zastanowienia. Objęłam jego szczupłe, umięśnione ciało. Dopasowaliśmy się. Dawaliśmy sobie rozkosz bez granic. To było szalone i może trochę głupie. Ale… Pragnęliśmy tego. Chcieliśmy siebie. Całowaliśmy się zachłannie, pożądliwie. Chaotyczne pocałunki tłumiły nasze głośne jęki. I okrzyki. Dzikość. Agresja. Ekstaza. Nasze połączone ciała, ogień tlący się w naszych żyłach. – Fredrik! – Wyjęczałam. Byliśmy ciasno spleceni. Triumfalny uśmiech przeciął jego przystojną twarz. Doprowadził mnie na skraj. Oparłam głowę o jego spocone ramię. Nic nie mówiliśmy. Nie musieliśmy. Skotłowana pościel była odpowiedzią.


***

Witam!

Wracam tutaj po bardzo długiej przerwie. Odtąd powinno pójść z górki :D 
Fredrik sprawił, że moja koncepcja na to opowiadanie runęła całkowicie, więc... Zdecydowanie na dobre dołącza do obsady ^^ 



Pozdrawiam ;*