Oslo, 16.11.2021 r.
–
Iselin Northug, widać ci majtki! – głośny rechot nawiedzonego
pajaca, jak zwykłam go nazywać, poniósł się echem po sali
treningowej. Wzniosłam oczy ku górze prosząc o cierpliwość, choć
doskonale zdawałam sobie sprawę, że jest ona na wykończeniu.
Miałam serdecznie dość jego sposobu bycia. Jego piskliwego
głosiku, którym irytował mnie od małego. Był upierdliwy jak moja
babcia, która zapragnęła znaleźć mi godnego męża. Był wrzodem
na tyłku.
–
Mariusie Lindviku, nie masz mózgu! –
odkrzyknęłam odwracając się.
–
Riposta godna pożałowania! –
zachichotał i wyciągnął rękę, by przybić piątkę z
mijającym go Robertem. Norweg uśmiechnął się krzywo spod
imponującego rudego wąsa, ale zgrabnie uchylił się przed młodszym
kolegą. Posłałam kurduplowi triumfujące spojrzenie. – Jeszcze z
tobą nie skończyłem! – Zapewnił i odbiegł na drugi koniec
sali. Wystawiłam mu środkowy palec i powróciłam do ćwiczeń. Nie
potrafiłam objąć rozumem jego dziecinnych zagrywek. Nienawidziłam
treningów z męską kadrą z jego powodu. Innych traktowałam jak
dobrych kumpli. Tworzyliśmy zgraną ekipę, wyciągaliśmy się z
tarapatów, mijaliśmy się z prawdą, gdy zaszła taka potrzeba.
Tworzyliśmy swego rodzaju wspólnotę, do której nie pasował
Marius. Oczywiście, koledzy z drużyny go uwielbiali, ale ja… To
była inna bajka. Znaliśmy się od najmłodszych lat. Niestety.
Lubiłam swoje życie, ale on skutecznie zatruwał je swoją
obecnością. Nie potrafiłam powiedzieć, co zapoczątkowało nasz
konflikt. Nasi rodzice myśleli, że z wiekiem dojrzejemy i ujrzymy
ten absurd. Tak się nie stało. Z upływem czasu było coraz gorzej.
Przybywało nam lat, a my… Brnęliśmy w to bagno obarczając się
winą. Trenowaliśmy w jednym klubie. Marius zakorzenił we mnie
przeświadczenie, że jestem gorsza. Bo byłam małą, chudą i
szczerbatą dziewczynką. A dziewczynki nie powinny trenować skoków
narciarskich, bo to sport dla prawdziwych i odważnych mężczyzn.
Pamiętam, że wyśmiałam jego słowa. Spytałam go, co w takim
razie robi na skoczni. Zezłościł się. Tupnął nogą i odszedł
naskarżyć na mnie trenerowi. Zalazł mi za skórę już pierwszego
dnia. Od kilkunastu lat próbowałam wyplenić z siebie jego słowa i
udowodnić mu, że się mylił, ale zawsze był krok przede mną.
Pierwszy zadebiutował w Pucharze Świata, pierwszy zdobył punkty,
pierwszy odniósł zwycięstwo… Obnosił się z tym. Szydził ze
mnie i żartował. Zaciskałam zęby i walczyłam o swoje. Było
trudno. Wytrenowałam jednak swoje ciało i psychikę. Już nie byłam
słaba i płochliwa. Stałam się kobietą. Poranioną, ale
zdeterminowaną, by osiągnąć sukces. Igrzyska Olimpijskie były
moim celem. Moim i mojej drużyny, za którą wskoczyłabym w ogień,
gdyby zaszła taka potrzeba. Czasami łapałam się na myśleniu, że
wolałabym przebywać z chłopakami, bo z dziewczynami często
działałyśmy sobie na nerwy, ale… To nie była prawda. Każda z
nas była inna, miała swój charakter i swoje racje. Kłóciłyśmy
się, doprowadzałyśmy do szału trenera, lecz koniec końców
odnajdywałyśmy wspólny język. Dla dobra drużyny. Westchnęłam
poprawiając wysokiego kucyka. Sięgnęłam po butelkę wody, by
ukoić pragnienie. Wszyscy dostaliśmy dziś niezły wycisk!
–
Iselin, wpadniesz dziś do klubu? –
śmiałe pytanie Fredrika lekko zbiło mnie z tropu. Popatrzyłam na
niego uważnie.
–
Dziś? Do klubu? – powtórzyłam robiąc
wielkie oczy.
–
Tak! – odpowiedział rozpromieniony.
Lubiłam tego faceta. Był całkowitym przeciwieństwem Mariusa.
–
Nie wylatujecie przypadkiem pojutrze do
Rosji? – uśmiechnęłam się słodko.
–
Nie zrzędź! – westchnął teatralnie.
Parsknęłam śmiechem. – Zaprosiłem twoje koleżanki, ale
odmówiły… Wasz sezon zaczyna się za tydzień, więc nie
rozumiem! – Zabawnie nadął policzki.
–
Będę się czuła jak piąte koło u
wozu! – zmartwiłam się. Wiedziałam, że część z nich
przyprowadzi ze sobą partnerki.
–
Możesz być moją partnerką – puścił
mi oczko. Zrobiło mi się gorąco. – To… Przyjdziesz? – Uroczo
przeczesał swoje włosy.
–
Przyjdę – zapewniłam go. Czułam, że
będę tego żałować, ale… Raz się żyje!
Jaeger
Oslo, 16.11.2021 r.
Początek
tygodnia zupełnie nie przeszkadzał imprezowiczom. Klub był pełen
młodych ludzi, kakofonii dźwięków, głośnej muzyki, zapachu
alkoholu zmieszanego z tytoniem. Każdy mógł znaleźć tutaj
coś dla siebie. Muzyka była zróżnicowana, parkiet był
zapełniony. Podobnie jak nasz stolik. Wbrew wcześniejszym obawom
nie czułam się samotna i niepotrzebna. Fredrik dbał, by w mojej
szklance nigdy nie brakowało alkoholu, za co byłam mu wdzięczna.
Wiedział, jak poprawić mi humor. Nie zwracałam uwagi na Mariusa i
jego dziewczynę, która wyglądała tak, jakby wygrała los na
loterii. Mierzyła mnie wściekłym spojrzeniem. Nie rozumiałam jej.
Marius był moim wrogiem, a nie kochankiem. Byłam zajęta rozmową z
Danielem, Robertem, Halvorem i Johannem. Czerpałam z tej chwili jak
najwięcej. Luźne pogawędki, wymiana spostrzeżeń… Byliśmy
sportowcami, ale potrzebowaliśmy tego. Odskoczni od treningów i
świata skoków. Jedynie Lindvik był cholerną rysą na szkle.
Doskonale wiedział, jak zepsuć mi nastrój. Chwila, w której
zostałam z nim sam na sam przy stoliku była jedną z najgorszych w
moim dotychczasowym jestestwie. Wzięłam głęboki oddech, by
odrobinę uspokoić szalejące we mnie emocje.
–
Coś cię łączy z Fredrikiem? –
zapytał bez ogródek. Jego bezczelność nie znała granic. –
Możecie mieć przez to spore problemy – Mrugnął do mnie znad
swojej szklanki. Mój gniew zaczął przybierać na sile.
–
Co cię to obchodzi, do cholery? –
wycedziłam. – To nie jest twoja sprawa. Nie interesuj się moim
życiem – Warknęłam nieprzyjemnie.
–
Och, ty mnie nie obchodzisz –
sprostował. – Ale nie chcę, żeby Fredrik miał przez ciebie
kłopoty – Wyjaśnił.
–
Daj nam spokój, Lindvik. Nie mam ochoty
na dyskusję z tobą – próbowałam uciąć temat, ale był
nieugięty. Miałam ochotę mocno go uderzyć. Zdziwiłaby go siła
mojego ciosu! – Dlaczego się tym interesujesz? Zajmij się swoją
przypominającą prosiaka Helene – Wypaliłam zanim zdołałam
ugryźć się w język.
–
Coś ty powiedziała? – chyba
wyprowadziłam go z równowagi. – Uważaj na słowa! – Cisnął
szklankę na stolik.
–
Jesteś żałosny – stwierdziłam fakt
oczywisty i z ulgą odnotowałam powrót Fredrika. – Jak dobrze, że
jesteś – Westchnęłam i uwiesiłam mu się na ramieniu. Młodszy
z Norwegów był lekko zaskoczony moim zachowaniem, ale z delikatną
rezerwą odwzajemnił mój uścisk. Marius poczerwieniał ze złości.
Prychnęłam pod nosem. Odstawiał nikomu niepotrzebne
przedstawienie. – Trochę się upiłam – Przyznałam.
–
Ja też – zachichotał. – Odstawić
cię do mieszkania?
–
A może… Pójdziemy do ciebie? –
zaproponowałam nieśmiało. Na jego twarzy odmalowało się
zaskoczenie. Szybko ukrył je zadziornym uśmieszkiem. Kiwnął głową
na zgodę. Pożegnaliśmy się z pozostałym towarzystwem. Byłam
usatysfakcjonowana. Spojrzenie Mariusa wypalało mi dziurę w
plecach. Troszkę wstydziłam się swojego zachowania. Miałam zamiar
wykorzystać Fredrika, tylko po to, by wkurzyć jego starszego
kolegę. Nie byłam z tego dumna.
Oslo,
16.11.2021 r.
Usta
Fredrika smakowały mocną tequilą. Zapach jego ciała i skóry mnie
obezwładniał. Był kokieteryjny i stanowczy. Gwałtowny i porywczy
w swoich działaniach. Lubiłam to. Był pewny siebie, wiedział co
robić, abym straciła rozum. Pragnęłam go. Pragnęłam więcej. Te
doznania… Były nowe. Zaskakujące. Imponujące. Jego postawa…
Nie udawał. Był namiętny. I rozpalony.
–
Fredrik… – wydyszałam ginąc w
wymiętej pościeli. – Fredrik…
–
To dopiero początek – wycharczał. Nie
mogłam wytrzymać. Przejął nade mną kontrolę, całkowicie mu się
poddałam. Zaufałam mu. Jego usta poznawały każdą wypukłość
mojego ciała. Pozwoliłam mu na to. Drżałam z podniecenia. Kiedy
zębami ściągnął ze mnie dolną, koronkową bieliznę nie
wytrzymałam. Szarpnęłam go za włosy, przyciągnęłam bliżej
siebie. – Jesteś niecierpliwa – Wymruczał. Drażnił się ze
mną, jego gorący oddech wstrząsnął mną całą. Zacisnęłam
piąstki, gdy poczułam go w najwrażliwszym miejscu. Był z siebie
dumny, czułam to. Nigdy wcześniej nie doświadczyłam tego tak
intensywnie. Jego długie palce, sprawny język… Widziałam
gwiazdy. Pożądaliśmy się. Byłam tak blisko, byłam na skraju.
–
Fredrik! – krzyknęłam. Usta Norwega
ułożyły się w uśmiech. Próbowałam unormować przyspieszony
oddech. Na darmo.
–
To nie koniec wrażeń – zapewnił
mnie. Nie mogłam się doczekać. Byliśmy plątaniną ciał.
Szukaliśmy ujścia w sobie. Nie obchodziły nas konsekwencje.
Liczyła się tylko ta chwila. Ten moment, kiedy byliśmy tak blisko,
kiedy czuliśmy swoje oddechy. Mieszały się ze sobą, tak samo jak
alkohol pomieszał nam w głowach. Villumstad sięgnął dłonią po
zmaltretowane spodnie, by wyjąć z nich prezerwatywę. Zaklął pod
nosem, nie mógł jej odnaleźć. Jego sypialnia była spowita
mrokiem. Elektryzowało nas to. – Chcesz to zrobić? – Wydyszał.
–
Mam lepszy pomysł – szepnęłam.
Wzięłam od niego opakowanie i włożyłam mu do ust. Zmysłowo
rozerwał je zębami. Jego oczy zapłonęły. – Jak mnie chcesz? –
Wydusiłam kąsając szyję Norwega. Hipnotyzowała mnie. Uśmiechnął
się. Trafnie odczytałam jego intencje. Usiadłam na nim okrakiem
czekając na jego ruch. Wszedł we mnie mocno, bez zastanowienia.
Objęłam jego szczupłe, umięśnione ciało. Dopasowaliśmy się.
Dawaliśmy sobie rozkosz bez granic. To było szalone i może trochę
głupie. Ale… Pragnęliśmy tego. Chcieliśmy siebie. Całowaliśmy
się zachłannie, pożądliwie. Chaotyczne pocałunki tłumiły nasze
głośne jęki. I okrzyki. Dzikość. Agresja. Ekstaza. Nasze
połączone ciała, ogień tlący się w naszych żyłach. –
Fredrik! – Wyjęczałam. Byliśmy ciasno spleceni. Triumfalny
uśmiech przeciął jego przystojną twarz. Doprowadził mnie na
skraj. Oparłam głowę o jego spocone ramię. Nic nie mówiliśmy.
Nie musieliśmy. Skotłowana pościel była odpowiedzią.
***
Witam!
Wracam tutaj po bardzo długiej przerwie. Odtąd powinno pójść z górki :D
Fredrik sprawił, że moja koncepcja na to opowiadanie runęła całkowicie, więc... Zdecydowanie na dobre dołącza do obsady ^^
Oh la la! *.* To ja już wiem o jaką zmianę koncepcji Ci chodziło! Iselin będzie miała bardzo twardy orzech do zgryzienia jeśli chodzi o ostateczny wybór bo coś czuje, że przed tak owym stanie. Ale po kolei!
OdpowiedzUsuńIselin i Marius znają się od dziecka i teoretycznie nienawidzą nawzajem. Mówię "teoretycznie" bo mam wrażenie, że oni przyzwyczaili się do tej wspólnej "niechęci" jaką do siebie pałają :) Poznali się jako dzieci, a wiadomo jakie są dzieci. Chłopcy nie lubią dziewczynek, a dziewczynki nie lubią chłopców. Dla chłopców to dziwne, że dziewczynki potrafią i mogą skakać na skoczni czy też kopać piłkę i chcą na każdym kroku im pokazać że nie są "godne" owych sportów. Takie małe szowinistyczne prosiaczki z nich. Z kolei dziewczynki chcą im udowodnić, że się mylą. Sądzę, że Iselin i Marius działają na siebie motywująco :) Każde z nich chce pokazać temu drugiemu na co go stać co z jednej strony jest dobre bo przekłada to się na ich dobre wyniki i sukcesy. Myślę, że gdyby tak na prawdę się nienawidzili to by nie zwracali na siebie uwagi. W ogóle to się zastanawiam czy odczuliby swoją nieobecność gdyby na jakiś czas ich odseparowano na chwilę ... oj czuję tą irytację na poczucie że czegoś ważnego im brakuje, ale nie wiedzą czego :) I serio Marius tak bardzo martwi się o kumpla, że aż wściekłość go ogarnia że ten sobie wychodzi z klubu dziewczyną? Phi! Bujać to my, a nie nas panie Lindvik. Nie wierzę, że ta niespodziewana zazdrość, bo to była zazdrość, była o Fredrika. Co to to nie! Nie podoba mi się to, że Iselin wykorzystała chłopaka - któremu chyba wpadła w oko - aby zrobić na złość Mariusowi. No właśnie, po co w TAKI SPOSÓB robić komuś na złość? Po co w ogóle się fatygować? Oj coś czuje, że zarówno Iselin jak i Marius nie wiedzą jeszcze co się dzieje, albo dopiero zaczyna dziać, w ich głowach :) Czekam na poranek w wykonaniu Iselin i Fredrika, który poszaleli w nocy ... choć to nie jest tylko i wyłącznie skutek alkoholu :) Co teraz będzie? Jak będzie wyglądała ich relacja?
Buziole! :*:*:*
Iselin i Marius to niezła mieszanka wybuchowa. Od dzieciństwa nie trawią siebie nawzajem, choć chyba żadne do końca nie wie już z czego to wynika. Lata mijają, a zaszłości z dawnych lat wciąż są między nimi w pełni żywe. Choć ma to też jakiś mały plus, bo wątpię, że mają lepsze źródło motywacji do osiągania sukcesów niż ta wzajemna niechęć. Ta dwójką wprost nie potrafi przebywać w swoim towarzystwie ani chwili bez wywołania jakiejś, choćby najdziecinniejszej sprzeczki, a że tych momentów jest sporo, to często jest bardzo "wesoło". W dodatku za wszelką cenę jedno drugiemu próbuje udowodnić, że jest lepsze i uprzykrza życie na wszelkie możliwe sposoby. Podziwiam ich otoczenie, że jest w stanie wytrzymać z nimi, gdy przebywają razem w jednym pomieszczeniu. :D Na pewno już nie raz wystawili cierpliwość swoich znajomych na niemałą próbę.
OdpowiedzUsuńWspólne wyjście do klubu oczywiście również nie mogło zakończyć się niczym innym, jak kolejną awanturą Iselin i Mariusa. Choć przy okazji pokazali nią, że za tą pozorną wzajemną antypatią może kryć się coś zupełnie innego, bo obydwoje wydają się najzwyczajniej o siebie zazdrośni. Iselin wprost nie może znieść Helen, a Mariusowi raczej na pewno nie chodziło o troskę o życie uczuciowe Frederika, co Iselin niestety skutecznie wykorzystała. Chcąc zrobić na złość Mariusowi postanowiła udać sie z Frederikiem do niego, gdzie porządnie zaszaleli i spędzili ze sobą upojną noc. Martwi mnie tylko, że dla Frederika mogło to znaczyć o wiele więcej niż dla Iselin, bo dla niej była to pewnie zwykła odskocznia i chęć skutecznej zemsty. Za to już na pierwszy rzut oka widać, że dla Frederika Iselin to nie jest niestety tylko koleżanka. Mam jedynie nadzieję, że Iselin nie będzie wykorzystywała uczuć chłopak w przyszłości, a on nie będzie cierpiał, bo na to nie zasługuje.
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. :)