czwartek, 20 kwietnia 2023

Trzynasty

Oslo, 19.02.2022 r.


    Jego ból był moim bólem. Jego cierpienie było moim cierpieniem. Nienawidziłam siebie. Od powrotu z Igrzysk minęło zaledwie kilka dni. Dni pełnych milczenia, łez, wyrzutów sumienia. Próbowałam skontaktować się z Fredrikiem, ale konsekwentnie odrzucał wszystkie połączenia oraz nie odpisywał na wiadomości. Nie winiłam go za to. Nie chciał mnie znać i miał do tego prawo. Nie mogłam patrzeć na swoje odbicie w lustrze. Chciałam dotknąć szkła, pragnęłam poczuć ból, zobaczyć płynącą krew. Chciałam się ukarać. Byłam zmęczona. Mało co jadłam, nie dbałam o podstawowe czynności. Pragnęłam spać. Wtedy byłam wolna, bo gdy tylko otwierałam oczy, koszmar zaczynał się od nowa. Rodzicie myśleli, że wciąż rozpamiętuję niewykorzystaną szansę na medal. Nie wyprowadziłam ich z błędu. Nie powiedziałam im o tym, czego się dopuściłam. Bałam się odtrącenia. Nie zniosłabym kolejnego rozczarowania. Czułam się jak wrak człowieka. Wolne od startów dni mieliśmy wykorzystać na regenerację oraz odpoczynek, ale jak miałam odpędzić się od nachalnych, dręczących mnie myśli? Fredrik miał rację. Rozwaliłam drużynę. Całą, bez podziałów. Silje unikała mnie jak ognia, Fredrik nie chciał mieć ze mną nic wspólnego, a Marius zapadł się pod ziemię. On również mnie ignorował. Czy mylnie odczytałam jego znaki? Czy zabawił się mną, tak jak ja zabawiłam się Fredrikiem? Zasłużyłam na to. Zasłużyłam na cały ten ból i potępienie. Moja zdradziecka twarz kpiła ze mnie, tak samo jak Lindvik kpił z Fredrika. Byłam poniszczona i głupia. Tęskniłam za blondynem. Za jego roześmianymi oczami, w których zawsze tlił się błękitny błysk. Tęskniłam za jego dotykiem, tym powolnym, czułym, ale również stanowczym i zdecydowanym. Tęskniłam za jego głosem, tym miękkim, ale też ochrypłym, męskim. Tęskniłam za naszymi swobodnymi rozmowami. Za tym jak mnie pocieszał i ścierał łzy z moich mokrych policzków. Tęskniłam za fakturą jego ust. Za ich barwą. Za ich delikatnością i brutalnością. Tęskniłam za jego zapachem. Tęskniłam za zapachem cynamonu po zjedzeniu churros. Tęskniłam za naszymi momentami, za spacerami po Oslo. Tęskniłam za nim całym, choć nie miałam do tego prawa. Bo świadomie go zniszczyłam i przekreśliłam naszą relację. Mogłam być z nim szczera od samego początku. Mogłam postawić sprawę jasno, ale strach przed odrzuceniem był silniejszy ode mnie. Chciałam go w swoim życiu, byłam o niego zazdrosna, choć kochałam innego. To nie miało sensu. Nie było w tym żadnej logiki. Marius… Czy straciłam ich obu? Czy myślał o mnie i o chwili naszego zapomnienia? Czy myślał o moich ustach, moim ciele, o tym jak krzyczałam jego imię? Czy czuł coś do mnie? Czy mnie kochał? Był inny od Fredrika, był jego przeciwieństwem. Przecież się nienawidziliśmy. Przecież graliśmy sobie na nerwach. Kochaliśmy się? Czy mógł być z Helene? Czy chciał z nią zerwać, by stworzyć ze mną fundamenty związku? Czy w ogóle mogłam pozwolić sobie na myślenie o nim? Byłam chodzącą katastrofą. Byłam dramatem. Byłam tragedią.


Rena, 19.02.2022 r.


    Po Igrzyskach Olimpijskich trenerzy chcieli dać mi wolne, aby wszystkie negatywne emocje ze mnie opadły, ale postawiłem na swoim. Potrzebowałem solidnego wycisku, treningu, dobrych skoków, bym nie musiał myśleć o Iselin, o Mariusie, o ich nagich splątanych i spoconych ciałach. Dzisiejsza wygrana w Pucharze Kontynentalnym lekko podniosła mnie na duchu. Zmieniłem otoczenie, zmieniłem kadrę narodową na swoich prawdziwych kolegów. Tutaj nie było zawiści, była tylko radość i wzajemne wsparcie. Dokładnie tego w tym momencie życia potrzebowałem. Cierpiałem, a moje cierpienie było widoczne dla innych. Nikt jednak nie pytał, nie oceniał, nie wtrącał nosa w nie swoje sprawy. Doceniałem to. Nie byłem jeszcze gotowy, by o tym rozmawiać, by wyrzucić z siebie ciężar zalegający w moim sercu. Dalej nie mogłem pojąć motywów, którymi kierowała się Iselin. Wydawało mi się, że naprawdę dobrze nam ze sobą. Że naprawdę mamy szansę stworzyć coś poważnego. W przeciągu tych kilku miesięcy naprawdę zbliżyliśmy się do siebie. Uwielbiałem chwile spędzone z blondynką. Lubiłem się z nią droczyć, żartować. Lubiłem z nią rozmawiać, jeść z nią śniadanie. Lubiłem zasypiać u jej boku, wdychać zapach jej kokosowego szamponu oraz malinowego balsamu. Lubiłem widzieć jej kosmetyki w swojej łazience, porozrzucane ubrania oraz to, że spała w moich podkoszulkach. Dopuściłem ją do siebie. Wpuściłem do swojego życia, do swojego serca, a ona tak perfidnie je podeptała. Zgniotła z trzaskiem i zadała ból tak silny, którego nie potrafiłem opanować. Kochałem ją jak ostatni kretyn, a ona zabawiła się mną, moim kosztem, „zdradziła” mnie z kumplem z drużyny. Drużyny, która wisiała na włosku. Drżałem na samą myśl o powrocie do wspólnych treningów, do zgrupowań, konkursów. Drżałem na samą myśl o zbliżającym się wielkimi krokami Raw Air. Nie chciałem jej widzieć. Nie chciałem widzieć Mariusa. Nie chciałem widzieć ich razem. Chciałem, aby ten sezon się już skończył, odszedł w niepamięć. Chciałem przespać te miesiące, wymazać je z pamięci, zapomnieć. Chciałem zapomnieć o tej blondynce, o jej oczach, ustach, głosie. O jej dotyku, o jej zapachu. O tym jak marszczyła nos. O tym jak śmiała się z moich żartów, o tym jak przygotowywała dla mnie śniadanie i kawę w mojej kuchni. Jak ratowała mnie tabletkami po wypiciu zbyt dużej ilości alkoholu. Chciałem wyrwać sobie serce. Chciałem… Ale czy mogłem?


Oslo, 22.02.2022 r.


    Brak nowych wiadomości. Brak nowych połączeń. Brak wszystkiego. A przede wszystkim brak chęci do życia. Byłam potargana, w dalszym ciągu zmęczona i przeraźliwie smutna. Moja cera jakby zapadła się w sobie, głębokie sińce pod oczami zdradzały mój stan oraz fatalną kondycję. Byłam wrakiem człowieka. I tak też się czułam. Z odrazą spojrzałam na niedopakowaną walizkę. Na rozwalony na podłodze kombinezon, na kask rzucony gdzieś w głąb pokoju. Chciałam rozwalić cały sprzęt. Nie miałam ochoty na podróż do Austrii, bo wiedziałam, że po niej przyjdzie czas na Raw Air. Nie byłam na to gotowa. Donośny dzwonek do drzwi sprawił, że zacisnęłam zęby. Nie spodziewałam się gości. Zbiegłam na dół, po drodze potykając się o sportowe buty. Otworzyłam.
Marius? – spytałam zbita z tropu. – Co tutaj robisz? – Skrzyżowałam ramiona przyjmując obronną pozycję.
Musimy porozmawiać, Iselin – odrzekł i wszedł do środka.
Teraz? – zrobiłam wielkie oczy zatrzaskując za nim drzwi. – Próbowałam się z tobą skontaktować, ale uporczywie mnie unikałeś! – Zdenerwowałam się.
Musiałem… Boże, mam ci się tłumaczyć?! Musiałem wrócić do domu, który dzielę z Helene! Jak miałem spojrzeć jej w oczy po tym wszystkim?
Mogłeś pomyśleć o tym wcześniej, zanim zacząłeś się do mnie dobierać!
Nie udawaj niewiniątka, Iselin! Jesteśmy dorośli i oboje tego chcieliśmy. Z łaski swojej nie zwalaj winy na mnie, bo to ty błagałaś mnie o to, żebym cię pieprzył!
A ty tego nie chciałeś, tak? Dlatego z rozkoszą jęczałeś moje imię i pieprzyłeś mnie do utraty tchu?! – z każdym jego słowem traciłam nad sobą panowanie. – Jesteś żałosny! Musiałeś tak dowalić Fredrikowi, prawda? Chciałeś się pochwalić, że wreszcie mnie zdobyłeś, że ci uległam?
Ty mi uległaś? – wycedził przez zaciśnięte zęby. – Błagałaś mnie o pocałunki i seks! Nie mam do ciebie siły, dziewczyno!
To wyjdź, skoro nie możesz na mnie patrzeć – warknęłam. – Mówiłeś o mnie jak o rzeczy! Wiesz jak się wtedy czułam? Jak wykorzystana zabawka, jak śmieć! – Odgoniłam niechciane łzy. – Do cholery jasnej, Marius!
Iselin, szaleję za tobą. Kurewsko za tobą szaleję, ale nie mam pojęcia, co dalej! Jak wyznać Helene, że ją zdradziłem? Jak mam spojrzeć w oczy Fredrikowi, jak dociągnąć ten sezon do końca? – gwałtownie zamrugałam powiekami na jego słowa.
Marius… Ja… – oddychałam szybko. – Ja cię…
Wiem, Iselin – przerwał mi. – Ja ciebie też. Chciał mnie objąć. Chciał mnie pogłaskać. Chciał mnie pocałować. Zamknęłam oczy. Jego telefon zaczął dzwonić. – To Helene.
Idź już – pociągnęłam nosem. – To jest zbyt trudne – Przyznałam naciągając bluzę.
Źle wyglądasz, Iselin. Postaraj się zadbać o swoje zdrowie, dobrze? – spytał niepewnie. Kiwnęłam głową zaszokowana. – Znajdziemy rozwiązanie z tej sytuacji, obiecuję – Cmoknął mnie w czoło i wyszedł. Osunęłam się po ścianie. Przegrałam walkę z płaczem. Który to już raz?


Oslo, 08.03.2022 r.


    Tegoroczne Raw Air było pełne sprzeczności. Byłam cieniem samej siebie, podczas gdy Marius święcił triumf, a Fredrik zdobył najlepsze miejsce w karierze. Byłam z niego dumna, choć nie miałam do tego prawa. Tegoroczny cykl był znacznie krótszy od poprzednich, ale przyjęłam to z ulgą. Bo nie miałam siły. Byłam wyczerpana, a mój organizm buntował się na każdym kroku. Zauważył to trener, który ze zmartwioną miną przyglądał się moim poczynaniom. Do końca sezonu pozostał nam jeden weekend startów, ale dla pewności wysłał mnie do lekarza na kontrolne badania. Zgodziłam się, dobrze wiedząc, że nie mam wyjścia. Siedząc na niewygodnym krześle w poczekalni, nerwowo bębniłam paznokciami w stolik. Chłopcy zaczynali maraton z lotami, począwszy od Mistrzostw Świata w Vikersund, a kończąc w Planicy. Cała nasza trójka miała dość. Ja zmagałam się sama ze sobą, Marius szukał w sobie odwagi, a Fredrik traktował mnie jak powietrze. Gdy mijaliśmy się na korytarzu spuszczał głowę, albo nagle odwracał się w przeciwną stronę. Unikał mnie. Dalej cierpiał. A ja dalej go nie winiłam.
Pani Iselin? – drgnęłam, kiedy usłyszałam swoje imię. Nie usłyszałam otwierających się drzwi od gabinetu. – Zapraszam – Starszy siwiejący mężczyzna wpuścił mnie do środka. Usiadłam naprzeciwko niego mając nadzieję na szybkie wyjście. Podejrzewałam zwykłe osłabienie. Nic więcej. Lekarz ze zmarszczonym czołem wpatrywał się w wyniki moich badań, przerzucał kartki, szeleścił nimi.
Wszystko w porządku? – zaniepokoiłam się.
Wydaje mi się, że tak – odparł zdawkowo. Wydawało mu się? – Kiedy miała pani ostatnią miesiączkę? – Zapytał, a ja zamarłam. Owszem, zauważyłam spóźniający się okres, ale zrzuciłam to na karb stresu.
Szczerze mówiąc… Nie pamiętam – zaśmiałam się nerwowo. Szukałam w głowie odpowiedniej daty, ale wszystko mi się myliło.
Czy w ostatnim czasie odbyła pani stosunek płciowy? – drążył dalej. Cała się trzęsłam. Oczywiście, że odbyłam stosunek płciowy. Tuż przed wylotem na Igrzyska z Fredrikiem. Na Igrzyskach z Mariusem.
Tak – odezwałam się po kilku minutach ciszy.
Wyniki badań jasno wskazują na to, że jest pani w ciąży – oznajmił posyłając mi pokrzepiający uśmiech. A ja zamarłam. Sparaliżowało mnie. Nie mogłam oddychać. Nie mogłam w to uwierzyć. Moje życie po raz kolejny ze mnie zadrwiło. 


***

Witam!

Badum tss! :D



Pozdrawiam ;*

piątek, 14 kwietnia 2023

Dwunasty

 Zhangjiakou, 12.02.2022 r.


    Chciałem tylko położyć się spać. Chciałem tylko odetchnąć po ciężkim, ale zarazem szczęśliwym dla drużyny dniu. Chciałem pomyśleć o Iselin i o jej zapewnieniu sprzed dwóch dni. Chciałem tylko odpocząć. Zresetować się. Zasnąć. Zamiast tego poczułem, jak stado ostrych igieł wbija się gwałtownie w moje serce. Czułem, jak pęka, jak się kruszy, jak przestaje bić. Miałem wrażenie, że moje płuca zapomniały o oddychaniu. Zacisnąłem usta. Opuściłem w dół drżące dłonie. Zamknąłem oczy. Pragnąłem, by ktoś mi je wydrapał, bym nie musiał dłużej tego oglądać. Być tego świadkiem. Chciałem zawrócić, ale nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Stałem jak słup patrząc na nich. Na mojego kolegę z drużyny, który wiedział, jak bardzo pokochałem tę dziewczynę. I na nią we własnej osobie. Dziewczynę, która w jednej sekundzie złamała mi serce. Dziewczynę, która kilkadziesiąt godzin temu karmiła mnie fałszywą nadzieją. Która mówiła, jak ważny dla niej jestem. Oszukała mnie. Kłamała prosto w oczy. Teraz… Spuściła głowę jak dziecko przyłapane na gorącym uczynku. A przecież była dorosłą kobietą, świadomą swoich czynów. Zraniła mnie. Oboje mnie zranili.
 – Jak mogłaś? – jedynie to zdołałem wykrztusić. Drwiąco prychnąłem pod nosem widząc, jak w popłochu szukają swoich ubrań. Patrzyłem na jej ciało z odrazą. Odwróciłem wzrok.
Nie udawaj zaskoczonego, przecież już nie raz widziałeś ją nagą – odezwał się Lindvik zakładając na siebie koszulkę. Zacisnąłem dłonie w pięści. Tak bardzo chciałem go uderzyć. Sprawić, by choć na moment poczuł mój ból. Chciałem zetrzeć z jego zdradzieckiej twarzy dumny, kpiący uśmiech. Musiałem się powstrzymać. Przemoc nie była rozwiązaniem, a ja nie chciałem narobić sobie problemów z jego powodu. Nie był tego wart. Nie on. Nie ten śmieć. I nie ona.
Fredrik… – po twarzy Iselin spłynęły łzy. Jeszcze wczoraj, jeszcze parę minut wcześniej rzuciłbym się ku niej, by zetrzeć te łzy z jej policzków. Ale nie teraz.
Silje mnie nie okłamała, prawda? – spytałem. – Kiedy powiedziała mi o waszym pocałunku?
Nie, mówiła prawdę – szepnęła zawstydzona. Było za późno na wstyd. Było za późno na wszystko. – Tak bardzo cię…
Dość! – przerwałem jej ostro. – Choć raz powiedz prawdę i przestań się pogrążać. Dobrze bawiliście się moim kosztem?
Ja znakomicie – zadrwił Marius. – Wspaniale było ją dziś pieprzyć i słuchać tego, jak jęczy moje imię. Moje, nie twoje. Widać, nie zaspokajałeś jej wystarczająco – Jego słowa sprawiały mi przykrość. Godziły w moje ego.
Nie narzekała przez ostatnie miesiące – odparowałem. – Najwidoczniej obrała sobie za cel rozwalenie całej drużyny. Jesteś na dobrej drodze, Iselin – Zaklaskałem ironicznie.
Przestań się tak zachowywać! Nie byłam twoją dziewczyną, więc cię nie zdradziłam! – krzyknęła. Czy ona się słyszała? W jednej sekundzie przestałem ją szanować.
Jesteś suką – zamarła na moje słowa. Nie spodziewała się ich. – Ciebie miałem za kumpla, ale już wiem, że się pomyliłem. Może i mnie nie zdradziłaś Iselin, ale naprawdę masz tupet mówiąc mi to, po twojej wcześniejszej deklaracji… Obydwoje jesteście siebie warci – Sączący się we mnie jad znalazł ujście. Odwróciłem się na pięcie i trzasnąłem drzwiami. Wyszedłem na mroźne powietrze. I dopiero tam pozwoliłem sobie na płacz.


Zhangjiakou, 14.02.2022 r.


    Spopularyzowany Dzień Zakochanych przyprawiał mnie o mdłości. Wioska olimpijska tonęła w barwach czerwieni, zewsząd otaczały mnie balony w kształcie serca oraz różowe konfetti. Organizatorzy chcieli wynagrodzić nam początkowy trud, ale nie potrafiłem tego docenić. Gdyby sytuacja była normalna z pewnością stroilibyśmy żarty 
z całej tej otoczki. Ale nie była. Po zdyskwalifikowaniu Silje atmosfera była gęsta, ale teraz… Było znacznie gorzej. Ja, Marius i Iselin schodziliśmy sobie z drogi. Nie warczeliśmy na siebie, nie odzywaliśmy się do siebie. Posyłaliśmy w swoim kierunku nienawistne spojrzenia. Nic więcej. Bolało mnie to. Brakowało mi Iselin, ale nie mogłem, nie potrafiłem się przemóc, by z nią porozmawiać. Za bardzo mnie zraniła. Wiedziałem, że kiedyś będę musiał to zrobić, ale na razie rana była zbyt świeża. Nie mogłem pojąć, że to właśnie ona była źródłem mojego cierpienia. Myślałem, że czuje coś do mnie. Że coś dla niej znaczyłem. Srogo się pomyliłem. Dałem jej swoją miłość, dałem jej siebie. Dałem jej wszystko, co miałem, a ona tak po prostu się mną zabawiła. Zdeptała mnie jak karalucha. Szukałem w głowie jakichś sygnałów, ale nie mogłem niczego znaleźć. Byłem zaślepiony, albo głupi. Grałem w jej grę, poddałem się jej, a ona mnie wykorzystała. Nie sądziłem, że może być aż tak perfidna. To do niej nie pasowało. Nie pasowało do Iselin, którą znałem. A przynajmniej sądziłem, że znam. Zwodziła mnie, szeptała czułe słówka, okłamywała mnie. Nie byłem złym człowiekiem. Nie zasłużyłem sobie na takie traktowanie. Nie i koniec. Iselin… Winiłem ją. Ale Mariusa również. Pomógł mi zaadaptować się w tej drużynie, cieszył się z moich małych sukcesów. Dzieliliśmy ze sobą pokój. Zwierzał mi się ze swoich problemów z Helene, a ja jemu z mojego uczucia do blondynki. Wiedział o wszystkim. Więc dlaczego? Czy mój ból sprawiał mu przyjemność? Czy we wszystkim musiał być najlepszy? Pokręciłem głową, aby pozbyć się pulsującego nacisku. Wczoraj przeprosiłem Silje za to, że jej nie uwierzyłem. Przyjęła moje przeprosiny, ale nie wnikała, dlaczego zmieniłem zdanie. Nie chciałem jej tego mówić. To była sprawa pomiędzy naszą trójką. To było zbyt osobiste. Musiałem oczyścić umysł. Konkurs drużynowy, którego miałem być częścią majaczył na horyzoncie. Mój debiut na Igrzyskach Olimpijskich. Dostałem szansę, którą musiałem wykorzystać. Złość, rozczarowanie, rozżalenie, to musiało zejść na dalszy plan. Najważniejszy był medal. Nie Marius zamykający stawkę. Drużyna.


    Skakałem jako pierwszy, otwierałem rywalizację w naszym teamie. Nie miałem tego za złe trenerowi. Wiedziałem, że byłem najsłabszym ogniwem, ale dziękowałem za daną mi szansę. Nie zmarnowałem jej. Moje wyniki były zadowalające, po pierwszej serii zajmowaliśmy miejsce na podium. Chcieliśmy zdobyć ten medal. Ja chciałem go zdobyć. Byłby wyśnioną nagrodą za cały trud, który musiałem przejść. Tak się jednak nie stało. Byłem wściekły. Marius skaczący w ostatniej grupie skoczył najsłabiej 
i zaprzepaścił szansę na wymarzony krążek. Mistrz Olimpijski zawalił. Po całości. Odebrał mi nawet to. Zagryzłem wargi gratulując rywalom. Mimo że nienawidziłem Iselin, teraz dokładnie wiedziałem, co ona czuła po dyskwalifikacji Silje. Złość i rażącą niesprawiedliwość. Miałem ochotę doskoczyć do Mariusa, szarpnąć nim, uderzyć go, tak by mnie popamiętał. Walczyłem ze sobą, ale nie mogłem poddać się negatywnym emocjom. Zostałyby wyciągnięte konsekwencje, być może zostałbym zawieszony. Nie mogłem na to pozwolić, nie w takiej chwili. Każdy z nas był przygnębiony. Smutny. Dobity. Właśnie tak zakończyła się nasza przygoda na XXIV Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie.


Zhangjiakou, 15.02.2022 r.


    Fredrik, możemy porozmawiać? – Iselin bez pukania weszła do pokoju, 
w którym niedawno pieprzyła się z Mariusem.
Nie sądzę, że mamy o czym – rzuciłem przez ramię. Nie miałem do tego głowy. Musiałem dokończyć pakowanie.
Nie zachowuj się jak dziecko, proszę – nalegała.
Byłbym ci wdzięczny, gdybyś nie oceniała mojego zachowania, dobrze? – spytałem szorstko. – Nie masz do tego cholernego prawa.
Chciałam cię przeprosić.
Nie chcę twoich przeprosin. Chcę się dowiedzieć, dlaczego zwodziłaś mnie przez tyle czasu. Dlaczego mnie okłamywałaś. Dlaczego pozwoliłaś mi uwierzyć, że jestem dla ciebie ważny. Dlaczego tak mnie zraniłaś? – odwróciłem się ku niej. Płakała. Jej łzy nie robiły już na mnie wrażenia. Pragnąłem pozostać obojętny, twardy jak głaz. W środku jednak cały się trząsłem.
Fredrik… – podjęła siadając na łóżku Lindvika. – To nie… Nie wszystko było kłamstwem. Jesteś dla mnie ważny…
Iselin, przykro mi, ale nie jestem w stanie ci uwierzyć. Jeśli… Jeśli czujesz coś do Mariusa, powinnaś mi była o tym powiedzieć na samym początku. Wtedy nie zaangażowałbym się do tego stopnia. Mogłaś być ze mną szczera, a ty wodziłaś mnie za nos. Jeśli go kochasz, to dlaczego byłaś ze mną? Dlaczego godziłaś się na randki, na pocałunki, na seks? Dlaczego nie zachowałaś się jak dorosła i pozwoliłaś, żeby to trwało? – buzowały we mnie emocje. – Dlaczego do cholery dałaś mi nadzieję, choć wiedziałaś, że nigdy nie będziemy razem?
Wiem, że okropnie cię skrzywdziłam. Czuję do siebie obrzydzenie, ale niestety nie cofnę czasu. Nie żałuję naszych chwil, Fredrik. Poczułam coś. Przywiązanie. Nie chciałam cię stracić, zachowywałam się irracjonalnie, byłam o ciebie zazdrosna…
Iselin, czy ty się słyszysz? – nie potrafiłem jej zrozumieć. Była taka sprzeczna. – Kochasz go? – Wypaliłem bojąc się odpowiedzi. Wiedziałem, co mi powie.
Tak – przyznała.
Wyjdź, proszę cię – odezwałem się cicho. Nie mogłem dłużej przebywać z nią w jednym pomieszczeniu. Dusiłem się. Z wahaniem spełniła moją prośbę. Zamknęła za sobą drzwi. A ja osunąłem się po ścianie. Tej samej, przy której Marius pieprzył Iselin. Zacząłem krzyczeć. I walić pięściami w ten przeklęty mur. Krwawiły mi dłonie. Cały krwawiłem. Miłość do tej dziewczyny mnie zniszczyła.


***

Witam!

Powoli zbliżamy się do końca ^^


Pozdrawiam ;*

czwartek, 6 kwietnia 2023

Jedenasty

 Zhangjiakou, 10.02.2022 r.


    Ostatnie dni spędzone w wiosce olimpijskiej były trudne, a atmosfera między nami nie uległa poprawie. Swoje występy zakończyłyśmy feralnym konkursem drużyn mieszanych, ale zostałyśmy, by dalej dopingować chłopaków. Unikałam Silje jak ognia. Przebywanie z nią na śniadaniu było katorgą, nie tylko dla mnie. Wolałam trzymać się na uboczu. Chciałam już wrócić do Norwegii, do swojego domu. Chciałam pobyć sama. Miałam dość wszystkiego i wszystkich. A najbardziej miałam dość siebie. Drgnęłam nerwowo słysząc nieśmiałe pukanie do drzwi.
Tak? – zapytałam niepewnie. Nie miałam ochoty na rozmowy. Ani na towarzystwo.
Iselin, to ja – głos Fredrika otulił moje uszy. – Mogę wejść?
Wchodź – odpowiedziałam. Wyglądał na przygaszonego. Jego oczy były smutne, a ja doskonale wiedziałam, że ponoszę za to odpowiedzialność. Nie zasługiwał na takie traktowanie. Nie on. Nigdy.
Chciałem z tobą porozmawiać – oznajmił siadając na skraju łóżka. Zachęciłam go kiwnięciem głowy, by kontynuował. Byłam dla niego okropna, wyżyłam się na nim, choć wiedziałam, że chce dobrze, a później karałam go milczeniem. Co było ze mną nie tak do cholery? Nie umiałam znaleźć odpowiedzi na to pytanie. Może bałam się zmierzyć z rzeczywistością. Podskórnie przeczuwałam, czego będzie dotyczył temat tej rozmowy. Bałam się jej, bo byłam zwykłym tchórzem. Nikim więcej.
Przepraszam, Fredrik – wyjąkałam bliska płaczu. Blondyn spojrzał na mnie z troską. – Za to jak cię traktowałam przez ostatnie dni. Wiem, że chciałeś dobrze, a ja nie potrafiłam tego docenić… – Otarłam nos. Skoczek w mgnieniu oka znalazł się obok mnie. Wtuliłam się w jego ramiona zapominając o wszystkim. O Mariusie. I o tym, że najlepsze schronienie znalazłam w jego ramionach.
Uspokój się, dobrze? – spojrzał mi w oczy. Zamrugałam, aby pozbyć się łez. – Zdaję sobie sprawę, że było ci ciężko i uważałaś, że nikt cię nie rozumie. Miałaś prawo być wściekła, ale… Naprawdę sądzę, że nie powinnaś obarczać winą Silje. Ona miała rację mówiąc, że mogło się to zdarzyć nawet tobie. Jesteśmy drużyną i w takich chwilach powinniśmy się wspierać, a nie skakać sobie do gardeł. Jesteś mądra i wiem, że w głębi siebie przyznasz mi rację. Czułaś się skrzywdzona. Działałaś w emocjach. Nie będę cię oceniał, choć nie ukrywam, że wtedy… Byłem na ciebie zły. Za to jak mnie potraktowałaś i za słowa, które powiedziałaś. Dostrzegłem, że Silje czuje do mnie coś więcej niż zwykłą sympatię, ale… – Zaciął się. Przeczesał dłonią swoje wiecznie rozczochrane włosy. Uśmiechnęłam się na ten gest.
Chyba wiem, co chcesz powiedzieć – szepnęłam. Odchrząknęłam, by pozbyć się chrypki. Nie byłam gotowa na te słowa. Nie zasługiwałam na nie. Bo potrafiłam tylko krzywdzić.
Jesteś dla mnie szalenie ważna, Iselin – zdobył się na odwagę. – Znamy się kilka lat, ale dopiero kilka miesięcy temu tak naprawdę zaczęliśmy się poznawać. Każdy z nas ma swoje wady. Ty nie umiesz poskromić swoich emocji, jesteś impulsywna, a ja… Może i jestem odważny, ale to ty tak na mnie działasz. Lubię na ciebie patrzeć, lubię cię pocieszać. I uwielbiam nasze momenty, nasze pocałunki, nasze zbliżenia, naszą bliskość… Lubię naszą codzienność, gdy mamy okazję pobyć ze sobą dłużej. Lubię to, jak przygotowujesz mi śniadania, sposób w jaki podajesz mi kawę. Lubię widzieć cię w mojej koszulce, w mojej kuchni. Lubię z tobą rozmawiać, bo odnoszę wrażenie, że najlepiej mnie rozumiesz. Wszystkie moje rozterki i wahania nastrojów. Lubię to jak marszczysz nos, gdy analizujesz swoje skoki. Lubię sposób, w jaki wiążesz buty. Lubię cię… Lubię cię odrobinę za mocno – Wyznał i spuścił głowę. Moje serce biło za szybko. Zaschło mi w ustach. Łzy od nowa zaczęły spływać z moich policzków.
Fredrik… Ja też cię lubię – przyznałam szczerze. – Kiedy w listopadzie zaczęliśmy swoją relację, nie przypuszczałam, że przybierze ona taki obrót, ale nie żałuję tego. Nie żałuję ani jednej chwili spędzonej z tobą, bo one pokazały mi jak wartościowym i dobrym facetem jesteś – Podjęłam. To był ten moment, by wyznać mu prawdę. By powiedzieć mu, że kocham innego. Że kocham Mariusa. Jednak mając na uwadze to, co przed chwilą mi wyznał… Nie mogłam mu tego zrobić. Stchórzyłam po raz kolejny karmiąc go fałszywą nadzieją. – Może nie jestem w tej chwili gotowa na związek, ale nie chcę tracić tego co mamy – Wyszeptałam.
Nie odpowiedział. Złączył nasze usta w czułym pocałunku. A ja znów pomyślałam o Mariusie. W środku byłam martwa.


Zhangjiakou, 12.02.2022 r.


    Po pierwszej serii konkursu indywidualnego na dużej skoczni prowadził Japończyk Ryoyu Kobayashi, Marius plasował się tuż za nim. Halvor do podium tracił trochę więcej, a Daniel i Robert nie awansowali do finałowej serii. Fredrik został skreślony po treningach, czego nie przyjął zbyt dobrze. Był zbyt ambitny i to było jego przeszkodą. Próbowałam być dla niego wsparciem, co chyba mi się udało. Już nie był tak przeraźliwie smutny, tylko stał obok mnie i dopingował kolegów. Dziewczyny trzymały się razem. Musiałam przyznać, że nie wyobrażałam sobie powrotu do wspólnych treningów 
i zawodów. Tutaj mogłam odwrócić swoją uwagę, ale wiedziałam, że taki stan rzeczy nie będzie trwał wiecznie. Musiałam się na to mentalnie przygotować. A może rozważyć inną ścieżkę kariery? Skarciłam się za te myśli. Nie mogłam im się poddać. Musiałam walczyć, choćby sama. Druga seria rozpoczęła się zgodnie z planem. Byłam kłębkiem nerwów, cała się trzęsłam.
Aż tak się denerwujesz? – spytał Fredrik.
Nie! Po prostu trochę mi zimno – nawet nie minęłam się z prawdą. Mroźne powietrze muskało moje policzki, moje dłonie przypominały kostki lodu.
Przynieść ci coś ciepłego do picia? – zaproponował, a moje serce znów umarło. Jego troska o mnie była rozczulająca. Byłam chora, ale zazdrościłam jego przyszłej dziewczynie.
Nie trzeba – odparłam.
Gdzie masz rękawiczki? – zmarszczka przecięła jego czoło. – Iselin, nie mam do ciebie słów – Mruknął i wręczył mi swoje.
Teraz tobie będzie zimno! – zaoponowałam.
Mną się nie martw – uśmiechnął się i skupił uwagę na konkursie. Poszłam za jego śladem. Chciałam, aby to Marius zdobył olimpijskie złoto. Zasłużył na nie. Parę miesięcy temu pewnie życzyłabym mu kontuzji, która odebrałaby mu szansę na spełnienie marzeń, a teraz… Teraz w końcu zrozumiałam, że ta nienawiść od zawsze była miłością. Nienawidziłam go, ale go kochałam. Konkurs przebiegał sprawnie, nie było dłuższych przerw. Nim się spostrzegłam do końca pozostała trójka zawodników. Serce waliło mi szybko, zbyt szybko. Nie mogłam ustać w miejscu. W za dużych na mnie rękawiczkach, zacisnęłam kciuki. Nadeszła jego kolej. Wstrzymałam oddech. Podziwiłam jego nienaganną sylwetkę w locie, a później perfekcyjny telemark. Skoczył pół metra krócej niż w pierwszej serii, ale objął prowadzenie. Kilka sekund, minut, a może godzin później wszystko stało się jasne. Marius został Mistrzem Olimpijskim. Dopadliśmy go wszyscy. W tym momencie byliśmy zgraną drużyną, która gratulowała swojemu koledze złota. Przytuliłam go mocno, a kiedy on zobaczył łzy w moich oczach wyszeptał bezdźwięczne podziękowania. A później wszystko szlag trafił.


    Wymknęliśmy się z imprezy. Niepostrzeżenie. Nie myśleliśmy. Chcieliśmy tylko siebie. Swoich ust. Swoich ciał. Rozgorączkowane usta Mariusa były wszędzie. Sprawnie pozbawił mnie kusej sukienki. Ubrałam ją dla niego. Klamka wbijała się w moje plecy, ale to był rozkoszny ból. Westchnęłam z ulgi, gdy uwolnił moje nabrzmiałe piersi od stanika. Pieścił je, całował, przygryzał. Jęczałam, chciałam więcej. Rozchyliłam przed nim nogi. Spojrzałam na niego z góry. Płonął. Jego wzrok był dziki. Ja również płonęłam. Byliśmy ogniem, którego nie chcieliśmy gasić. Chcieliśmy, by te płomienie lizały nas po ciele. Pierwszy orgazm przyszedł szybko. Ściągnęłam jego ubrania, pozwoliłam swoim dłoniom błądzić po jego chudym, umięśnionym ciele. Pchnęłam go na skraj łóżka, opadłam przed nim na kolana. Posmakowałam go. W całości. Jego dłonie szarpały moje włosy, moje paznokcie drażniły jego uda. Wciągnął mnie na nie. A ja bez oporów opadłam na niego.
Marius! – wyjęczałam, kiedy natychmiast zwiększył swoje ruchy.
Nawet nie wiesz, ile razy wyobrażałem sobie tę chwilę – warknął chowając twarz w moich piersiach. To było piekło. Podskakiwałam na jego udach, a jego członek wbijał się we mnie coraz głębiej. I głębiej. I mocniej. I szybciej. – Tak cholernie cię pragnę – Mówił między pocałunkami. Poddałam się temu. Poddałam się jemu. – Od tak dawna pragnąłem dotknąć twojego ciała, dotknąć ciebie. Wszędzie – Szeptał gorączkowo.
Jestem cała twoja, Lindvik – przygryzłam jego wargę. – Pieprz mnie do utraty tchu – Wyszeptałam mu do ucha.
Chcesz, żeby twój największy wróg, mistrz olimpijski, cię pieprzył? – upewnił się. Drugi orgazm wypełnił mnie całą, gdy do pieszczot dołączył swoje palce.
Na różne sposoby. Mocno. Szorstko. Namiętnie. Gorąco – błagałam.
Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem – wycharczał. Opadłam na zimną pościel. Marius rozchylił moje nogi. Znów wszedł we mnie stanowczo. Wiłam się pod nim, pragnęłam więcej. Byliśmy plątaniną ciał. Plątaniną pozycji. Plątaniną swoich oddechów. Rozkosz była wszędzie. Ugryzłam go w ramię. Jęczałam coraz głośniej. Jęczałam jego imię. A on jęczał moje. Szeptał je gorączkowo. Podniósł moje uda, by zagłębić się jeszcze bardziej. Nie wytrzymałam. On też nie. Nasze imiona złączyły się ze sobą. Otarłam się piersiami o jego klatkę piersiową. Nie oddychał. Ja też nie. Chcieliśmy więcej.
Weź mnie przy ścianie – ośmieliłam się wypowiedzieć swoją prośbę. Uśmiechnął się z zadowoleniem. Spełnił ją. Obejmował moje piersi, które zetknęły się z chłodną ścianą. Sunął w dół. Złapałam jego dłoń w swoją. Pomogłam mu.
Iselin…
Jestem tak blisko, Marius – wyjąkałam. Zwiększył nacisk. Przepadłam. Widziałam gwiazdy. Ruch klamki. Otwierające się drzwi. Moja konsternacja. Zwycięski uśmiech Mariusa. Fredrik.


***

Witam!

Ładne rzeczy się tutaj podziały! 😈



Pozdrawiam ;*