Oslo, 22.12.2021 r.
Coraz
częściej odnosiłam wrażenie, że życie mnie przerosło. Nie
powinnam mieć takich myśli, w wieku niespełna dwudziestu dwóch
lat. Powinnam być radosna, tryskać energią, zarażać nią innych.
Powinnam się uśmiechać, cieszyć każdą chwilą. Powinnam skupić
się na treningach i dobrych skokach. Powinnam również przestać
być tak rozchwianą kobietą, którą stałam się przez Mariusa.
Unikałam go. Unikałam kontaktu z nim za wszelką cenę.
Zawody w Klingenthal całkowicie wytrąciły mnie z równowagi. Jego
bliskość, płonące spojrzenie, zachęcające usta… To musiało
zniknąć. Musiałam zamknąć przed nim umysł. Musiałam się od
niego uwolnić. Marius był moim wrogiem. Nic dla mnie nie znaczył.
Nic. Absolutnie nic. Miał swoje życie, miał swoją dziewczynę.
Nie było tam miejsca dla mnie. Nie chciałam tego miejsca. Nie
chciałam jego. Te myśli i rozważania mnie wykańczały. To nie
powinno tak wyglądać. Dlaczego to musiało spotkać akurat mnie?
Czym zawiniłam? Tym jak zachowywałam się w stosunku do Fredrika?
On na to nie zasługiwał. Nie byłam dla niego. Nie potrafiłam
jednak przerwać łączącej nas relacji. Mimo wszystko… Stał mi
się bliski. Polubiłam przebywanie w jego obecności, a gdy go nie
było, czułam przytłaczającą pustkę. Tak jakby brakowało mi
czegoś istotnego, czegoś tak ważnego, że nie mogłam wyrazić
tego jedynie słowami. Kiedy byliśmy osobno… Tęskniłam za nim.
Tęskniłam za jego ramionami, w których tak po prostu, bez żadnych
wyjaśnień, mogłam się skryć. Tęskniłam za jego głosem, który
wydzielał przyjemne dla ucha wibracje. Tęskniłam za jego szeptem.
Tęskniłam za jego ustami, za jego ciałem, za nim całym. Tęskniłam
za naszymi momentami, ukrytymi insynuacjami i tajemniczymi
uśmiechami, których znaczenie znaliśmy tylko my. Ja i on. Nie było
żadnych nas, ale lubiłam tak myśleć. Fredrik był skromny, był
ujmujący, czarujący, miły i pomocny. Jego drugie oblicze, te
którego nie ujawniał przy nikim innym również mnie pociągało.
Był gorący, a jego stanowcze spojrzenie powodowało, że drżałam,
mimo iż tylko patrzył. Ale tak jak on nie patrzył nikt inny. Ja…
Lubiłam patrzeć na niego. Bo jego oczy ciągle były roześmiane.
Miał urocze zmarszczki i pieprzyki na policzku. Ich układ niezdrowo
mnie fascynował. Fredrik był wyjątkowy. Był ambitny, czasami może
za bardzo. Starał się, ćwiczył, nieustannie się poprawiał. Jego
postawa mi imponowała. Zdecydowanie powinnam wziąć z niego
przykład. I chyba… Musiałam z nim porozmawiać, bo stan
zawieszenia, w którym się znajdowaliśmy powoli zaczynał mnie
irytować. To jasne, że stawaliśmy się, że byliśmy dla siebie
ważni. Wspólne chwile jedynie zbliżyły nas do siebie. Przy nim
mogłam być sobą, nie musiałam się hamować. Mogłam swobodnie
myśleć, dzielić się z nim moim zdaniem, bo byłam pewna, że mnie
nie wyśmieje, tylko wysłucha tego, co mam do powiedzenia. Bardzo to
ceniłam. Może i nie widywaliśmy się zbyt często, bo zawody
rozgrywane w innych krajach były swoistą przeszkodą, ale byliśmy
w stałym kontakcie. Wymienialiśmy się uwagami, nie tylko na temat
naszych skoków. Fredrik był ideałem, a przynajmniej był ideałem
dla mnie. Dlatego tak bardzo się nienawidziłam. Dlatego tak sobą
gardziłam. Skoro był Fredrik, to dlaczego nie mogłam pozbyć się
z głowy myśli o innym? Marius był dumny z tego, do jakiego stanu
mnie doprowadził. Wiedziałam, że czeka na odpowiedni moment, by
oznajmić to Fredrikowi. Bałam się tego. Mogłam poprosić Mariusa,
by tego nie robił, ale wiedziałam, że nic by to nie dało. Znów
by mnie upokorzył. Moja prośba jedynie rozbawiłaby go do łez.
Uwielbiał niszczyć, a ja miałam przykre wrażenie, że to mnie
obrał sobie za główny cel. Nie mogłam tylko zrozumieć, dlaczego
wybrał akurat mnie. Nasza definicja była jasna. Mieliśmy nie
wchodzić sobie w drogę. Ja się dostosowałam. On nie. Przecież
nic dla niego nie znaczyłam…
Przyjęcie
świąteczne organizowane w specjalnie wynajętej restauracji było
ostatnim, na co miałam ochotę. Pragnęłam zwinąć się w kłębek
pod ciepłą kołdrę i zasnąć. Zamiast tego siedząc przed lustrem
kończyłam swój makijaż. Zadowolona z końcowego efektu poprawiłam
fryzurę i obciągnęłam w dół sukienkę. Odblokowałam telefon,
uśmiechnęłam się widząc wiadomość od Fredrika. Chłopcy byli
już na miejscu. Strach przysłonił mi chwilową radość. Marius
był zdolny do wszystkiego. Mogłam jedynie modlić się o to, by
zapanował nad sobą i nie zepsuł nikomu dobrego nastroju. Schowałam
telefon do torebki, nałożyłam ciepły płaszcz, opatuliłam się
szalikiem i wyszłam z mieszkania, uprzednio upewniając się, że
dobrze je zamknęłam. Kadrowy bus stał już zaparkowany w bocznej
uliczce. Podbiegłam do niego kuląc się z zimna. Szybko weszłam do
środka, przywitałam się z dziewczynami. Na co dzień nie miałyśmy
okazji do strojenia. Teraz każda z nas była umalowana, odświętnie
ubrana. Błyszczałyśmy, byłyśmy radosne i trochę spięte.
Potrzebowałam alkoholu, by ukoić zszargane nerwy. W drodze
rozmawiałyśmy na błahe tematy, śmiałyśmy się. Czas minął
szybko. Weszłyśmy do restauracji, oddałyśmy swoje płaszcze i
przeszłyśmy do sali. Omiotłam wzrokiem towarzystwo. Marius
rozmawiał z Danielem, a Fredrik rozglądał się z niepewną
miną. Fala gorąca uderzyła w moje ciało, gdy zobaczyłam go w
garniturze. Wyglądał przystojnie i niezwykle pociągająco. Pasek
od spodni zachęcał do śmiałych ruchów, a muszka do całowania i
gryzienia, zasłoniętej szyi. Zamrugałam powiekami, by pozbyć się
chorych wizji. Podeszłyśmy bliżej. Fredrik zlustrował rozpalonym
wzrokiem moją niebieską sukienkę. Jego spojrzenie najdłużej
zatrzymało się na moim dekolcie. Mrugnął do mnie bezczelnie.
Igrał ze mną.
– Miło
was widzieć! – przywitał
się z każdą nas. Kiedy podeszłam bliżej zauważyłam odchodzącą,
zarumienioną Silje. – Nie
wiem, czy będę umiał utrzymać ręce przy sobie –
Szepnął mi do ucha.
– Będziesz
musiał! – odparowałam
rozkoszując się jego zapachem. –
Wyglądasz niesamowicie
seksownie w tym wydaniu –
Mruknęłam i szybko od niego
odskoczyłam. Usiedliśmy przy jednym stoliku, naprzeciwko siebie.
Silje zajęła miejsce obok niego, szybko wciągnęła go w rozmowę.
Stłumiłam w sobie zazdrość. Marius z Helene uzupełnili nasz
stolik. Świetnie! Gorzej być nie mogło. Za
wszelką cenę próbowałam odgonić katastrofę. Czas płynął.
Trenerzy wygłosili symboliczną mową, wypiliśmy po kieliszku
szampana, pogrążyliśmy się w jedzeniu, w rozmowach. Marius mnie
ignorował, za co skrycie mu dziękowałam. Zajął się Helene,
Fredrik w uprzejmy sposób odpowiadał na pytania Silje, a ja
usiłowałam zachować spokój. Wypiłam kolejny kieliszek. Gwar
wypełnił całe pomieszczenie. Muzyka grała cicho, słychać było
podzwanianie srebrnych naczyń i brzdęk sztućców. Podeszłam do
innego stolika, by porozmawiać z chłopakami. To była jedna z
niewielu okazji. Podziwiałam udekorowane wnętrze oraz żywą,
migającą choinkę. Uśmiechnęłam się do swoich myśli. Obraz,
który zmaterializował się w mojej głowie był czystą abstrakcją.
Minęła godzina, potem druga, a potem trzecia. Wszyscy byli już
rozluźnieni. Mężczyźni poluzowali krawaty i muszki, a nasze
fryzury trochę wymknęły się spod kontroli. Helene trochę się
upiła, czym zdenerwowała Mariusa. Silje obserwowała całą scenę
z rozbawieniem. Współczułam dziewczynie Mariusa, mimo że jej nie
lubiłam.
– Może
przenocujecie u mnie, a jutro na spokojnie wrócicie do siebie? –
zaproponował Fredrik, gdy
przyjęcie świąteczne dobiegało końca. –
Mam na myśli was wszystkich
– Sprecyzował.
– To
świetny pomysł, dzięki! –
pierwsza zareagowała Silje.
Villumstad był lekko zaskoczony, ale nie dał tego po sobie poznać.
Położyła mu dłoń na
ramieniu, a potem wstała udając się do toalety. Westchnęłam
ciężko.
– Chętnie
skorzystamy z twojej propozycji –
Helene czknęła. Parsknęłam
śmiechem, a Lindvik przewrócił oczami. Miał dość.
– Skoro
nalegasz – puściłam
mu oczko, na co jedynie pokręcił głową. Chwilę później
żegnaliśmy się ze sztabem oraz resztą drużyny. Nie miałam
pojęcia, czym skończy się noc naszej piątki w mieszkaniu
Fredrika.
Helene
spała mocno, a ja przekręcałem się z boku na bok. Nie mogłem
zasnąć, bo moje myśli nieustannie krążyły wokół Iselin i
Fredrika. To były tortury. Ignorowanie jej przez cały wieczór,
udawanie, że nie istnieje. Musiałem się hamować. Nie tylko dziś…
Od kilkunastu dni myślałem o tym, co zrobiłem w Klingenthal.
Chciałem ją sprowokować, chciałem się z nią podrażnić, ale
nie sądziłem, że ona… Że ona będzie pragnąć mnie. Jej
spojrzenie wyrażało wszystko, co sam wtedy czułem. Pożądała
mnie, chciała tego pocałunku, chciała mnie. Siłą woli zmusiłem
się, by to przerwać. Upokorzyłem ją, a gdy wybiegła z pokoju z
płaczem, chciałem pobiec za nią i ją przytulić. Oddziaływała
na mnie, tak jak nie oddziaływała śpiąca obok mnie Helene. Iselin
była nieokiełznana. Śmiało mogłem ją tak opisać. Była jak
burza, ciskała pioruny, ale nie bałem się. Wręcz przeciwnie.
Chciałem wejść w sam środek tego huraganu, tej zawieruchy. Nie
rozmawialiśmy od tego czasu. Niejednokrotnie chciałem powiedzieć o
tym zajściu Fredrikowi, ale nie mogłem. Był moim kumplem i był w
niej zakochany. To było widać. Zazdrościłem mu tego uczucia. Nie
wiedziałem, w co pogrywa Iselin, ale to była niebezpieczna gra.
Utkwiłem zmęczony wzrok w suficie, kiedy nocny mrok i
obezwładniającą ciszę, przerwał głośny krzyk. Zamarłem.
Podniosłem się, przetarłem oczy i wbiłem spojrzenie w ścianę.
Krzyk Iselin mieszał się z jękami Fredrika. Zacisnąłem
pięści. Miałem ochotę coś rozwalić. W coś uderzyć, bo krew
krążyła coraz szybciej, a ja poczułem, że tonę. Dusiłem się.
Świadomość tego, co dzieje się w drugim pokoju, w sypialni
Fredrika odebrała mi zdrowy rozsądek. Zaschło mi w gardle.
Wyszedłem na korytarz.
– Silje?
– spytałem
widząc koleżankę.
– Marius!
Ale mnie przestraszyłeś! –
złapała się za serce. –
Co ty tu robisz? –
Mówiła cicho. Była
przygaszona i smutna.
– Ja…
Muszę się czegoś napić. A ty…?
– Ja
też! – odpowiedziała.
Nie wiedziałem, jak mam zareagować. Uderzyło we mnie wspomnienie
dzisiejszego przyjęcia. Jej błyszczące oczy, gdy patrzyła na
Villumstada tak, jakby nikogo innego wokół niej nie było. Jej ręka
na jego ramieniu. Jej szczera radość, gdy z nią rozmawiał…
Miałem ochotę wybuchnąć śmiechem. Sytuacja była kuriozalna.
Patrzyliśmy na siebie, a nasze stopy jakby utknęły na drewnianej
podłodze. Nie mogliśmy ruszyć się z miejsca. Czułem się jak
intruz. Nie mogliśmy stać i podsłuchiwać.
– Fredrik!
– wymęczony,
ale spełniony głos Iselin przywrócił mnie do rzeczywistości.
Przełknąłem głośno ślinę, a Silje pospiesznie otarła łzy.
Udaliśmy się do kuchni, nie odzywając się do siebie. Zapomniałem
o Helene. Dla mnie i dla Silje liczyło się tylko to, czego byliśmy
świadkiem. Dla mnie z powodu
Iselin. Dla niej z powodu Fredrika.